Uwielbiam nowości, szczególnie jeśli chodzi o pielęgnację całego ciała. Czasami zdarza mi się wracać do produktów, które wcześniej świetnie się u mnie sprawdziły i które szczerze polubiłam, ale zazwyczaj kończąc jeden kosmetyk sięgam po inny w celu wypróbowania czegoś nowego. Dzisiaj skupię się na nowościach w pielęgnacji twarzy, które od kilku tygodni namiętnie testuje i o których mam już wyrobione zdanie. Pierwszym produktem jest elektryczna szczoteczka do oczyszczania twarzy Rival de Loop zasilana dwiema bateriami, które są dołączone do opakowania. W skład zestawu wchodzą 4 wymienne głowice, 2 normalne szczoteczki (białe) i 2 miękkie przeznaczone dla skóry wrażliwej (jaśniejsze/transparentne). Włosie nasadek jest miękkie i bardzo przyjemne w dotyku, nawet przy białych końcówkach jest delikatne i nieszkodliwe dla skóry. Sama szczoteczka wygodnie leży w dłoni, jest praktyczna i bajecznie prosta w użyciu. Posiada tylko jeden przycisk i jest to "on" i "off", pracuje na jednym trybie prędkości, ale jest on idealnie dopasowany, ani za szybki, ani zbyt powolny. Założone głowice dobrze się trzymają, nie luzują się podczas używania i co ważne równie wygodnie i szybko można je umyć. Wystarczy odrobina żelu lub mydła i woda, a końcówki są gotowe do kolejnego użycia. Dodatkowo zajmuje mało miejsca, dzięki etui nie kurzy się i możemy ją przechowywać gdzie tylko chcemy nie ważne czy jest to szafka, szuflada, półka czy kosmetyczka, prezentuje się schludnie i elegancko. Szczoteczkę kupimy w Rossmannie w cenie 39,99 zł, a wymienne wkłady za 9,99 zł, co moim zdaniem jest bardzo przystępna cena. Jak pewnie same dobrze wiecie obecnie sporo marek wprowadza tego typu produkty na rynek, nawet Biedronka jakiś czas temu miała w swojej ofercie podobny przyrząd. Nie wiem jak sprawdza się Biedronkowa wersja, ale ja jestem zadowolona z oferty Rossmanna i na razie nie zamierzam szukać zamiennika. Poza tym nie ma co czekać, lepiej skoczyć do Rossmanna kupić tanio dobrej jakości produkt i nie martwić się gdy będziemy potrzebować zamiennych wkładów, bo w tym przypadku będą one dla nas łatwo dostępne. Szczoteczki zazwyczaj używam wieczorem, bo przy porannej toalecie nie mam czasu na nic i bardzo się spieszę. Wieczorem natomiast mogę sobie pozwolić, aby bardziej dopieścić swoją skórę ;) Mam cerę mieszaną w kierunku suchej i najczęściej sięgam po końcówkę przeznaczoną dla skóry wrażliwej, która jest delikatniejsza i mniej inwazyjna. Co kilka dni stawiam na białą głowicę w celu jeszcze większego i dogłębniejszego oczyszczenia skóry. Ostatnio najczęściej stosuję żel o którym opowiem Wam niżej i który świetnie współgra ze szczoteczką, ale czasami sięgam również po emulsję micelarną z Cetaphilu, oraz peeling z Ziaji z serii liście manuka i również wtedy posilam się szczoteczką. Podczas pierwszego użycia elektrycznego przyrządu, pierwsze na co zwróciłam uwagę to to że jest bardzo miły w użyciu. Idealnie się sprawdza nie tylko w kwestii oczyszczania, ale także w masażu twarzy. Szczoteczka eliminuje również nadmiar sebum i pozostałości kosmetyków, pozostawia skórę elastyczną i gotową do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych. Głowice przyjemnie masują skórę dzięki czemu żel dociera głębiej, a krem użyty po zabiegu oczyszczania szybciej się wchłania, oraz dogłębniej nawilża, co zauważyłam już po pierwszej aplikacji i co mnie bardzo ucieszyło. Skóra po elektrycznym masażu jest niesamowicie miękka i gładka w dotyku, jest również rozświetlona i pozbawiona suchych skórek, oraz jej powierzchnia dokładnie wyrównana. Jest to zdecydowanie produkt, który długo nam posłuży, możemy go również używać na spółkę z mamą, siostrą, współlokatorką, a nawet z chłopakiem dzięki zamiennym końcówkom ;) Pierwszy raz mam styczność z elektryczną szczoteczką, wcześniej używałam tylko takiej mechanicznej, również pochodzącej z Rossmanna, ale tamta w porównaniu z tą nie ma szans ;) Podsumowując: jestem bardzo zadowolona, że moja pielęgnacja wkroczyła na wyższy poziom dzięki szczoteczce Rival de Loop. Nie używam jej codziennie, ale za każdym razem gdy po nią sięgam jestem zadowolona z efektów. Skóra poza tym, że jest dogłębnie oczyszczona, promienieje i czerpie znacznie więcej z właściwości kremów to jej stan trochę się poprawił, a przebarwienia delikatnie się rozjaśniły. Zgadzam się ze wszystkim o czym wspomina producent i o czym możecie poczytać na zdjęciu wyżej. Nie widzę minusów w jej stosowaniu i nie zamierzam rezygnować z jej stosowania ;) Drugim produktem który jakiś czas temu zagościł w mojej łazience jest żel do mycia twarzy i demakijażu oczu marki Isana Young. Jest to nowa linia kosmetyków, której bazę stanowi marka Synergen. Isana Young stopniowo będzie rozszerzać swoją ofertę aż w końcu całkowicie ją zastąpi i wyprze Synergen, a kosmetyki w ramach marki będą bardziej udoskonalane. Żel znajdziemy oczywiście tylko w Rossmannie, a jego cena to 7,49 zł za 150 ml, czyli całkiem kusząca. Produkt znajduje się w miękkiej i wygodnej w użyciu tubce, jego konsystencja jest gęsta, żelowa i przeźroczysta. Żel pachnie przyjemnie i nie drażni mnie jego zapach. Jest to słodka, a zarazem rześka i umilająca stosowanie woń. Dla zainteresowanych: jest to produkt wegański ;) Żel ma za zadanie usunąć zanieczyszczenia i pozostałości po makijażu. Producent również obiecuje, że jest na tyle delikatny i dokładny, aby pozbyć się makijażu oczu nie powodując przy tym ich podrażnienia. Przeznaczony jest dla skóry mieszanej i normalnej. Jak na razie brzmi dobrze i w sumie mogę się zgodzić z zapewnieniami producenta. Często sięgam po żel gdy mam lenia i nie mam ochoty bawić się w waciki i płyn micelarny. Zmywam cały makijaż za jego pomocą i w tej kwestii sprawdza się zadowalająco. Usuwa ślady kosmetyków w takim stopniu, że po późniejszym użyciu toniku, wacik pozostaje czysty. Nie szczypie w oczy co dla mnie jest dodatkowym plusem. Dzięki temu, że ma gęstą konsystencję, jest wydajny, wystarczy na prawdę odrobina do dokładnego umycia twarzy i szyi. Warto również wspomnieć, że w kontakcie z wodą się nie pieni, ale mi w żaden sposób to nie przeszkadza, gładko i delikatnie sunie po skórze. Niestety, żeby nie było aż tak kolorowo ma również swoje minusy... Pewnie niejedna z Was tak jak ja przyczepiłaby się do składu żelu (niestety nie dałam rady go uchwycić na zdjęciu). Na 4 miejscu w składzie znajdziemy Alcohol Denat, który na dłuższą metę może wysuszać skórę. Tak właśnie jest w moim przypadku. Nie mogę używać żelu dwa razy dziennie ponieważ dla mojej cery jest to zdecydowanie za często. Sięgam po niego średnio co drugi dzień, chociaż niestety uczucie ściągnięcia skóry towarzyszy mi po każdym myciu. Bardzo tego nie lubię i staram się wystrzegać tego typu produktów. Podsumowując: jeśli chodzi o działanie żelu w kwestii oczyszczania i demakijażu twarzy to nie mogę mu nic zarzucić. Natomiast jeśli chodzi o wpływ produktu na skórę niestety jest trochę gorzej. Dla bardzo wrażliwej i delikatnej cery może okazać się za bardzo inwazyjny i zbyt mocny w działaniu. Ostatecznie podsumowując oba produkty bardziej zadowolona jestem z działania elektrycznej szczoteczki, nie umniejszając przy tym zalet żelu Isana Young, który w działaniu sprawdza się dobrze, ale nie nadaje się dla mnie do codziennego stosowania. Mam nadzieję, że dostatecznie wyczerpałam temat i że odpowiedziałam na wszystkie nurtujące Was pytania. Jeśli o czymś zapomniałam to piszcie w komentarzach i koniecznie podzielcie się ze mną swoją opinią ;)
Rival de Loop - Facts about all fragrances of the brand: Honest reviews, new releases and the latest news » Discover more Rival de Loop » Fragrances, Reviews and Information Join us! Do wszelkich szczoteczek do oczyszczania twarzy podchodziłam jak pies do jeża. Po pierwsze - większość mi znanych miała jakieś horrendalne ceny, po drugie - obawiałam się, że taki sprzęt będzie siedliskiem wszelkiego rodzaju bakterii i jedynie pogorszy stan cery. Po trzecie - moja skóra słynie jako ta, która nie lubi masaży ;). W paczce od Rossmanna znalazłam jednak urządzenie Rival de Loop: Elektryczną szczoteczkę do oczyszczania twarzy i ciekawość zwyciężyła nad obawami ;). Urządzenie dostajemy zapakowane w karton z "okienkiem" i dodatkowo w plastikowy, całkiem przyjemny dla oka, wytrzymały futerał. Biało-morska stylizacja sprzętu i opakowania kojarzy się higienicznie ;). Po dwóch miesiącach stosowania mogę również stwierdzić, że szczoteczka jest wytrzymała - nadal działa bez zarzutu mimo praktycznie codziennego stosowania i kilku upadków :P. Zestaw składający się ze szczoteczki, 4 głowic czyszczących oraz baterii kosztuje 39,99zł (dostępna w Rossmannie, cena bez promocji). Poniżej znajdziecie zdjęcie dwóch końcówek po 2 miesiącach użytkowania. Prawie nie widać na nich zużyć ;). Końcówka po lewej (bielsza) to ta "mocniejsza" - o większej sile tarcia (stosuję ją 1-2 razy w tygodniu, przed peelingiem enzymatycznym i maseczką). Drugiej końcówki, delikatniejszej, używam codziennie (zwykle raz dziennie, wieczorem - rano się spieszę i różnie z tym bywa xD). Powinniście mnie teraz zapytać "No ale jak to, przecież uważałaś takie cuda za siedlisko bakterii!". Znalazłam na to sposób ;). Po użyciu szczotkę dokładnie czyszczę żelem do twarzy, a następnie żelem antybakteryjnym i spryskuję płynem do dezynfekcji skóry. To samo robię tuż przed użyciem (czekam oczywiście na jego odparowanie). W początkach mojego korzystania z niej czekałam na wysyp, a później... przestałam czekać ;). Dlaczego? Okazało się, że skóra nie reaguje źle na masaż wykonany tą szczoteczką. Może źródłem moich wcześniejszych problemów masażowo-twarzowych było to, że zabieg był wykonywany na oleju lub kremie do masażu (a tutaj używam kosmetyków oczyszczających)? Chyba właśnie o to chodzi ;). Przed użyciem szczoteczki wykonuję demakijaż twarzy płynem micelarnym. Później opcje są dwie - albo dozuję na zwilżoną głowicę porcję żelu i rozprowadzam go na skórze jednocześnie ją masując lub aplikuję żel (którego akurat używam do oczyszczania twarzy) równomiernie na twarz i dopiero masuję. Jeśli chodzi o codzienne użycie szczoteczki to zabieg trwa u mnie 30-45 sekund, natomiast przed peelingiem (wtedy używam "ostrzejszej" szczotki) około 2 minut. Skóra po codziennym myciu delikatniejszą szczoteczką nie jest w ogóle zaczerwieniona, natomiast po ostrzejszej wersji lekkie zaczerwienienie jest widoczne (mija jednak szybko). Po jakiś 2 tygodniach stosowania zauważyłam, że moja cera wygląda zdrowiej i ma ładniejszy koloryt (czyżby plus masażu?). Nie zamierzam się z nią rozstać mając na uwadze efekty, jakie daje, jednak w mojej opinii nie jest to urządzenie absolutnie niezbędne w pielęgnacji cery. Niemniej produkt Rival de Loop jest niezłą alternatywą dla dużo droższych szczoteczek (np. Clarisonic). Jeśli więc ktoś marzy o takim urządzeniu - ten egzemplarz jest wart uwagi ;). Używacie elektrycznych bądź manualnych szczoteczek do mycia twarzy? loading...Rival de Loop Ultra Quick Dry Spray, 50 ml Tørrer og beskytter neglelakken på ingen tid. Kontaktoplysninger. Dirk Rossmann GmbH Isernhägener Str. 16 ; 30938 BurgwedelRival de loop chyba zaskoczył wszystkich. Nie spodziewałam się, że uraczy nas elektryczną szczoteczką do oczyszczania twarzy. Co lepsze nie spodziewałam się żadnych spektakularnych efektów, a tu proszę totalne zaskoczenie. Dogłębne oczyszczenie z nią to skuteczna metoda. Szczoteczka to urządzenie, gadżet do oczyszczania twarzy, ale producent także wspomina o ciele. Akurat swoje zastosowanie uwzględniłam tylko na twarz i stosuję 2-3 w tygodniu końcówką miękką. Oczywiście warto pamiętać, aby nie stosować, gdy ktoś ma rozległy trądzik lub jakiekolwiek podrażnienia. Bo można sobie niechcący rozprzestrzenić co nieco. Ale skupmy się na tym, że mamy cerę w miarę idealną bez "otwartych" niespodzianek i potrzebujemy gadżetu, który dogłębnie ją oczyści. Oczywiście po każdym demakijażu stosuję płyn micelarny, a dopiero później szczoteczkę wraz z żelem. Jeśli chodzi o samo działanie sprzętu nie ma zastrzeżeń szczoteczka dobrze chodzi, przede wszystkim nie burczy, jest cicha. Spełnia swoje role. Łatwo nakłada i ściąga się nakładki. Nie trzeba się mocować, a w czasie pracy szczoteczki nasadki nie uciekają. Czyli techniczne sprawy są bardzo dobre. Oby tak dalej. Jeśli chodzi o samo oczyszczanie nią z żelem też nie mogę się skarżyć. Dzięki niej pozbyłam się mocnego zanieczyszczenia na brodzie, które mi uprzykrzało życie. Ile bym nie myła, oczyszczała i tak widziałam tam zaskórniki lub białe pryszczyki, które mnie tylko denerwowały. A tak pozbyłam się ich. Skóra stała się zdecydowanie miękka i gładka. A nałożony fluid czy podkład wygląda jak po wyjściu od makijażystki. Naprawdę jest ogromna różnica. W dodatku można pozbyć się także starego niechcianego martwego naskórka, który to pięknie ukazał moją nową skórę. I jeszcze jeden wielki, wręcz ogromny plus za rozjaśnienie skóry. Nie byłam do tego przekonana, nie wierzyłam że się uda. Ale latem dorobiłam się trochę nowych przebarwień i z ogromnym entuzjazmem ogłaszam Wam, że to dogłębne oczyszczenie pozbyło się tych przebarwień. Jeszcze kilka starszych mam, bo całkowicie nie usunęło. Ale te świeże jak najbardziej zniknęły. I tylko czekam, aż pozbędę się reszty. Z radością i ogromną chęcią jej używam. Podchodziłam do niej sceptycznie nastawiona, ale teraz wiem, że to must have każdego demakijażu. Szczoteczka nie podrażniła mojej skóry, nie wystąpiły żadne zaczerwienienia. Jest delikatna dla skóry, ale skuteczna w oczyszczaniu. I to się chwali. Cały zestaw to koszt W skład niego wchodzą 4 szczoteczki (dwie normalne i dwie miękkie) + baterie i wiadomo rączka z głowicą. Plus za dokupienie dodatkowych szczoteczek za Wszystko to możecie dostać w Rossmannie. Ogólnie jestem zadowolona, bez niej też się obeszłam, ale z nią zauważyłam sporo zmian oczywiście tych na plus i nie rozstanę się z nią tak szybko:) A wy co myślicie o takich szczoteczkach do twarzy? Używacie czy stronicie od nich? Rival de Loop Foundation Stick na Arome.cz. Zkušenosti s kosmetikou Rival de Loop. Přečtěte si články, recenze a diskuze o kosmetice Rival de Loop. Hej, Przychodzę dzisiaj do Was z recenzją kolejnego produktu pod oczu. Ten produkt kusił mnie odkąd pojawił się jako nowość na sklepowej półce i w końcu go kupiłam. Rival de Loop, Krem pod oczy zielona herbata, 20ml Opis: Krem pod oczy został opracowany, aby intensywnie nawilżać skórę na obszarze wokół oczu i zapobiegać powstawaniu drobnych zmarszczek. Składniki jego formuły dwufazowej nawilżają skórę i utrzymują jej elastyczność. Ekstrakt z zielonej herbaty wykazuje silne działanie antyoksydacyjne i zapewnia skórze młodzieńczy wygląd. Ekstrakt z korzenia żen-szenia chroni skórę przed wolnymi rodnikami i niekorzystnym wpływem środowiska zewnętrznego. Kwas hialuronowy to ważny składnik skóry, który zapobiega jej wysychaniu i zapewnia jej większą gładkość, jędrność i elastyczność. Ponadto aktywuje proces regeneracji skóry. Wyciąg z rumianku koi wrażliwą skórę na obszarze wokół oczu. Proteiny jedwabiu łatwo przenikają do skóry, ujędrniają ją i powodują jej większą elastyczność. Skład: Opakowanie, mały zafoliowany kartonik z okienkiem na przodzie, które ukazuje słoiczek wraz z konsystencją. Kolorystyka opakowania jasno zielona, w kilku odcieniach. Z tyłu kartonik na folii ma polską naklejkę z opisem, niestety po odfoliowaniu brakuje polskiego opisu. W środku opakowania kryje się dość duży jak na krem pod oczy szklany słoiczek. Ma 20 ml, gdzie kremy o takim przeznaczeniu mają zazwyczaj 15ml. Słoiczek jest estetyczny, ładny i przeźroczysty ukazując całą zawartość. Zakręcanie jest metalowe. Nie sprawia problemów. Pod nakrętką jest zabezpieczenie sreberkiem z logo firmy. Konsystencja przyznam robi wrażenie, te kremowe kuleczki zatopione w żelu robią efekt i kuszą. Ale zanim do nich dotrzemy musimy poużywać trochę samego żelu. Można powiedzieć, że konsystencja ma fakturę żelowo-kremową. Bardzo wydajny produkt! Zapach, pachnie przyjemnie i delikatnie. Wyczuwam w nim bardzo leciutkie nuty zielonej herbaty i świeżości, subtelny. Cena ok. 22 zł MOJA OPINIA Za żelami pod oczy nie przepadam.. ta konsystencja zazwyczaj mi nie odpowiada, bo za szybko wnika w skórę nie pozostając na niej. Ten krem jednak prezentuje się tak kusząco, że musiałam go spróbować. Na jego korzyść przemawia to, że ma w sobie kuleczki kremowej konsystencji. Ja zużywałam najpierw wierzch czyli żel, aż doszłam do kremowych kuleczek ..ale ostatnio czytałam, że niektórzy go mieszają. Nie przyszłoby mi to do głowy, choć chwilkę po zakupie się nad tym zastanawiałam.. ale na opakowaniu nie było żadnej informacji. Krem-żel jest bardzo łatwy w użyciu, okropnie wydajny. Szybko, sprawnie pokrywa całą powiekę i okolicę pod okiem. Konsystencja pozostaje chwilę mokra na powiekach, po chwili prawie całkowicie się wchłania. W przypadku samego żelu pozostawia skórę taką niedopieszczoną, suchą.. nic na niej nie zostaje, ale już z kremem można odczuć jego obecność. Co najważniejsze, nie podrażnił mi oczu, nie uczulił i oczy zazwyczaj nie piekły przy aplikacji, choć jak dałam go za dużo lub zbyt blisko oka zdarzyło się uczucie pieczenia. Używałam go systematycznie rano i wieczorem.. efekty są mizerne.. mi generalnie zależy na nawilżeniu, a on kiepsko sobie z tym radzi. Niby nie wysuszył mi skóry jak innym użytkowniczkom, ale jednak nie jest to działanie, którego oczekuję od produktu pod oczy. Pozostawia uczucie suchej powieki, a tego nie lubię. Jest ok, ale nic poza tym... nie będzie to mój HIT ! Nie powiem jednak, ze krem do twarzy mnie nie kusi :) Kusi mnie zwłaszcza na noc.. Może mieliście z nim styczność? Jak się sprawdza? Pozdrawiam, pirelka .