Vicky doskonale wie, czego chce od życia, Cristina świetnie wie, czego od niego nie chce… Podoba mi się jak wymownie Woody Allen pokazuje te różnice. Ani próbowanie wszystkiego, co daje życie, nie daje Cristinie do końca szczęścia, ani przekonanie na temat tego czego chce, nie chroni Vicky w trwaniu w tym, co jest niej najważniejsze.
Niezależnie od tego czy właśnie kończysz studia, wracasz z urlopu macierzyńskiego czy chcesz zmienić pracę – wątpliwości co zrobić z życiem pojawiają się w różnych momentach. Jak pokierować swoją karierą? Jak znaleźć pracę, którą lubię? Co robić, aby poczuć satysfakcję i osiągnąć sukces? Poznaj 4 sposoby, które pomogą Ci znaleźć odpowiedź. Nie wiem co robić w życiu Praca. To w niej spędzamy większość swojego życia. Nic dziwnego, że zależy nam, aby było to coś, co sprawia radość. Każdy z nas dobrze wie, że najmniejsza zmiany to ogromny stres i niepewność czy to dobra decyzja. Bo co jeśli to nie to – albo (co gorsza) nic z tego nie będzie? Właśnie dlatego ten wpis. Wykorzystując kilka historii i rozmów, chcę Ci pokazać jak znaleźć odpowiedź na pytanie: co zrobić ze swoim życiem. Jak nabrać odwagi, zbudować pewność siebie, iść za tym co uważasz za słuszne i dokonywać najlepszych wyborów. Oto cztery rozwiązania na problemy, o których mi piszecie. #1 Brak pomysłu na życie? Oto od czego powinnaś zacząć. Jeśli znalazłabyś czas, aby dowiedzieć się więcej o mnie przekonasz się, że nie od razu wiedziałam jak zacząć robić to, co naprawdę chcę robić. Prawdę mówiąc to pytanie: „co mam zrobić?” bardzo często dźwięczało mi w głowie. Na szczęście wpadłam na to, jak znaleźć odpowiedź. I to zupełnie inną drogą niż wszyscy. W tym video opowiem Ci dlaczego nie warto szukać swojej pasji i co powinnaś zrobić zamiast tego. #2 „Mam pomysł na biznes, ale boję się, że nie znajdę klientów” Kiedy wiesz już czego chcesz, tak naprawdę przychodzi najtrudniejsze – musisz odważyć się po to sięgnąć. Przekonałam się o tym już tysiące razy, że można mieć dokładną wizję, a i tak bać się ją zrealizować. Tak jak Ania, o której opowiadam w video. Od kilku lat marzy, aby zostać kosmetyczką, ale boi się, że nie znajdzie klientek. Opowiadam jej co zrobić, aby wprowadzać w życie swój plan w bardzo małych krokach. #3 „Wiem co chcę robić w życiu, ale boję się, że to niemożliwe” Może chcesz właśnie zmienić pracę. Albo założyć firmę. A może zrealizować misję, którą czułaś od początku. Tak czy inaczej, jedno jest pewne – masz tysiące wątpliwości. Nie wiesz czy to dobra droga, właściwa decyzja ani… co powiedzą inni. W tym miejscu muszę Ci powiedzieć o jednej z prawd, które kształtują nasze życie: tylko Ty wiesz co Cię uszczęśliwia, więc przestań tej wiedzy szukać na zewnątrz. Zobacz jak nabrać odwagi, aby zrealizować swój cel – nawet jeśli boisz się, że to za duże, nieosiągalne i zostanie wyśmiane: #4 Jesteś multi-pasjonatką? Oto jak znaleźć swoją drogę Swoje najważniejsze zawodowe decyzje podejmujemy w wieku kilkunastu lat. To wtedy mamy zdecydować, w którym kierunku się rozwijać, jaką drogą pójść, którą branżę wybrać. Co jeśli popełnimy błąd i trafimy do pracy, która nie daje satysfakcji? Jak może zdążyłaś się przekonać – sama z zawodu jestem Biotechnologiem. Nauka od zawsze była moją pasją. Fascynowało mnie wszystko co związane z chemią i biologią – problem w tym, że NIE TYLKO! Miałam kilka pomysłów na siebie i żadnego pojęcia, który z nich chcę robić tak do końca życia. Oto co pomogło mi dokonać wyboru: Praca, która daje satysfakcję Jestem do szpiku kości przekonana, że każdy z nas, gdzieś głęboko w duszy wie, co tak naprawdę chce robić w życiu. Wie do jakiej pracy został stworzony. Jedyny problem tkwi w tym, że czasem nie mamy odwagi tego przyznać. Im szybciej staniesz po stronie tego kim jesteś, w co wierzysz i co jest dla Ciebie najważniejsze – tym szybciej znajdziesz pracę, w której poczujesz się spełniona. Właśnie po to założyłam Szkołę Dodawania Odwagi. Bo wiem, że tkwi w Tobie ogromny dar, który trzeba pokazać światu. Ściskam, Kasia
Nie masz tendencji do rozpamiętywania przeszłości, lubisz znać opinię innych. Polecane zawody: filozof, teolog. 1.nie wiem czego chcę od życia 2. nie mam silnej woli 3.nie umiem udzielać rad 4.mam tendencję do rozpamiętywania przeszłości 5.na pewno nie będę ani filozofem ani teologiem a tak to się zgadzam🙃
Uzależnienie od alkoholu- alkoholizm - nie wiem od czego zacząć, chcę przestać dev - Sob 19 Maj, 2012 14:03Temat postu: nie wiem od czego zacząć, chcę przestaćpodczytuję to forum od kilku dni. postanowiłam dziś się zarejestrować, bo czuję, że gdy zostanę dzisiejszego wieczoru sama, przesiedzę go z piwem. a już nie chcę. mam na imię Anna, jestem z Krakowa, jeszcze nie mam trzydziestki na karku. od ponad dziesięciu lat piję. od jakichś pięciu - wiem, że nie powinnam, bo nie potrafię nad tym panować. pół życia kłamię, spadam coraz niżej, jestem sama. z zewnątrz - nadal uśmiechnięta, zadbana babka, typ "twardej sztuki", taka co to zawsze daje sobie ze wszystkim rade, nad wszystkim panuje. chodzące opanowanie. w środku - kłębek bezradności, wyrzutów. samotna i nieszczęśliwa. opadła z sił i chęci. oj, długo by pisać... najpierw było picie "towarzyskie". dla zabawy, z nudy, bo piło całe otoczenie. ot, takie knajpiane życie. nawet już w liceum. u mnie nie szło się na kawę czy lody, szło się na piwo. i było to najnormalniejsze na świecie. nadal jest. mam niewielu znajomych - nazywam ich przyjaciółmi. czy słusznie? zaczynam się zastanawiać. nie pamiętam już kiedy po raz ostatni spędzałam z nimi czas bez obecności alkoholu. niekiedy próbowałam. po mojej drugiej herbacie a ich trzecim piwie, w końcu sięgałam po kufel. nigdy nie piłam w domu. potrzebowałam tej pubowej otoczki. półmrok, muzyka, papierosowy dym. po kilku latach, nie raz i nie dwa nie pamiętałam szczegółów imprezy i tego jak dostałam się do domu. powtarzałam sobie - nigdy więcej. i za kilka dni, znów powtarzałam całą "zabawę". rok temu po raz pierwszy poszłam do ośrodka uzależnień. nie piłam ze trzy tygodnie, zaczynało mi być bardzo ciężko. spotkałam się z psycholog (terapeutą?). poklepałam przez godzinę co mi leży na sercu i.... miałam wrażenie, że trafiłam do jakiejś zupełnie przypadkowej kobiety. dostałam kilka kartek do wypełnienia i radę pt"proszę sobie mocno wypełnić czas i nie myśleć o piciu" no k... mać. nie myślałam. po prostu poszłam na piwo z współlokatorem. piję nadal. ostatni był wtorkowy wieczór. najpierw herbata, potem dwa piwa z koleżanką. ona pojechała do domu, mi było mało. przeszłam do knajpy obok - tam cztery piwa z barmanem. więcej nie pamiętam. ponoć w kolejnej knajpie wypiliśmy jeszcze po piwie i bani.... ponoć nawet tańczyłam, ponoć zaprzyjaźniałam się z jakąś kobietą i mówiłam już dość dobrze "po węgiersku"... wiem, że w południe wstałam z okrutnym kacem i pustym portfelem. a potem zaczęłam Was czytać. Anonymous - Sob 19 Maj, 2012 14:15Witaj Dev serdecznie. Masz zwyczajny alkoholowy schemat,podobny do mojego. Co zamierzasz dalej? Poz Anonymous - Sob 19 Maj, 2012 14:17Hejka dev dev - Sob 19 Maj, 2012 14:46co zamierzam? najtrudniejsze pytanie. od kilku godzin czuję takie specyficzne ssanie w żołądku. podejrzewam, że zwyczajnie brakuje mi alko nie chcę już pić. nie mogę sobie pozwolić na zamknięte leczenie, nie wiem gdzie szukać jakichś spotkań otwartych. w miesiącu zwiedzam kilka miast, nigdy nie mam pewności, gdzie akurat będę za trzy dni. sama sobie nie poradzę. to pewne. w końcu wytłumaczę sobie, że przecież nic się nie stanie, jak kupie sobie wieczorem czteropak i posiedzę przed komputerem (bo od jakichś 5 miesięcy, knajpa już nie jest koniecznością, w kuchni przy stole, też pije mi się świetnie) sam pomysł spotkań AA mnie przeraża, nie wiem dlaczego. może to strach przed ludźmi, za którymi nie przepadam, może zwyczajny wstyd. psycholog? terapeuta? - na chwile obecną, to chyba najlepszy dla mnie pomysł. byłabym wdzięczna, gdyby ktoś z Was, mógł mi polecić jakieś miejsce w Krakowie, bym po raz drugi nie trafiła na minę i nie zniechęciła się po raz drugi. przeczytałam to co napisałam i wynika z tego, że najchętniej łyknęłabym tabletkę, po której choroba minie. albo jeszcze lepiej, żeby zrobił to za mnie ktoś inny. kompletny idiotyzm Anonymous - Sob 19 Maj, 2012 15:18 dev napisał/a: kompletny idiotyzm Coś w tym jest Dużo wody, soków, lodów, slodkości, aż do obrzydzenia Spróbuj zaplanować sobie wieczór, tak żeby nie było za dużo wolnego czasu. Posprzątaj wszystko co Ci się kojarzy z piciem. To na razie tyle dev - Sob 19 Maj, 2012 16:06mi w domu nic nie kojarzy się z piciem. ja po prostu wychodzę, siadam z kimś w knajpie i piję. a jak jestem sama - czteropak - i picie przed kompem. pogaduszki na gg, fb... jestem odcięta od domu, znów na wyjeździe. nie u siebie. nie mam co tu robić, nie mogę się wziąć za porządki, pranie... za cokolwiek. jedyne co mogę, to spędzać całe dnie przy komputerze. wymyśliłam sobie od poniedziałku ostra dietę - mam w niej sprzymierzeńca, więc będzie łatwiej. trzy lata temu, tez taki dietowaliśmy korespondencyjnie i wyniki były rewelacyjne to tylko dwa tygodnie, ale - bardzo ścisłe. ani łyk piwa nie wchodzi w grę. może to mnie zmobilizuje? palenie "rzuciłam" z dnia na dzień, po 15 latach. może nie całkiem, bo przeszłam na elektroniki, ale dla mnie to i tak już jakiś sukces. szkoda, że nie ma elektronicznego alkoholu najgorsze jest dla mnie to, że najprawdopodobniej wieczorem pojawi się tu jakieś wino, czy piwo. i ja nie mam na to wpływu. a jak zobaczę.... cholera, nie wiem jak dam sobie radę. Adalbert - Sob 19 Maj, 2012 16:14Cześć Aniu. Już zrobiłaś pierwszy krok, bo zauważyłaś problem i chciałabyś coś zmienić. Oczywiście terapeuta to dobry sposób, ale ja swoje trzeźwienie zacząłem w AA. Też myślałem, że to nie dla mnie, bałem się, wstydziłem i broniłem jak tylko mogłem, ale w końcu jeden przyjaciel mnie ta zabrał i od tamtej pory zacząłem coś robić w kirunku mojej trzeźwości. Nie wiem jak to określić w paru słowach, ale tam uwierzyłem, że można nie pić i cieszyć się życiem. Ty decydujesz o swoim życiu i tylko od Ciebie zależy czy już dziś zaczniesz je zmieniać czy dopiero w bliżej nie określonej przyszłości jak Twoje straty poniesione przez alkohol będą niewyobrażalnie wiekszę. Co Ci szkodzi spróbować? Cieszę się, że jesteś i życze dobrych decyzji Alkoholik Wojtek Anonymous - Sob 19 Maj, 2012 16:37Pewnie ktoś Ci poradzi tutaj kogoś dobrego w Krakowie wraz z terapią dzienną. Masz pewną bazę do niepicia,czy ona wystarczy zależy od Ciebie. Elektronicznego alkoholu nikt jeszcze nie wymyślił Zostań tutaj,niejeden tu zaczynał,niejeden kończył taki elektroniczny zamiennik dev napisał/a: najgorsze jest dla mnie to, że najprawdopodobniej wieczorem pojawi się tu jakieś wino, czy piwo. i ja nie mam na to wpływu. a jak zobaczę.... cholera, nie wiem jak dam sobie radę. Jak to nie wiesz?Ktoś Tobie wleje na siłę?jak nie chcesz-nie napijesz się! Pozd dev - Sob 19 Maj, 2012 16:38ja ten problem widzę od dawna, ale jakoś głupawo go sobie zawsze tłumaczyłam. pije? no piję i co z tego. przecież robię to "jedynie" raz, dwa razy w tygodniu. nikogo nie mam, nikomu nie szkodzę. sobie jedynie. a to moje życie, to co to za życie? wszystko w nim jest nie tak jak być powinno, inaczej nie będzie... no to co? no to telefon do jednych czy innych znajomych - skaczemy na piwko? jaaaasne. i już "po kłopotach". co z tego, że nie raz przepuściłam ostatnia kasę, że zgubiłam telefon, że mam obite kolana bo się wywaliłam, że nie pamiętam o czym rozmawiałam przez telefon z koleżanką, że raz niewiele brakowało by ktoś mnie zgwałcił, że kiedyś "zapomniałam" zamknąć knajpę którą prowadziłam i po prostu poszłam do domu spać, aż w końcu że kiedyś zwyczajnie się posikałam w spodnie wracając do domu nad ranem, bo już zwyczajnie nie utrzymałam... to jest jakaś moja straszna głupota. tu - piszę do Was, że nie chcę już pić, że chcę mieć jasny umysł, budzić się bez kaca. że chcę pamiętać szczegóły rozmowy z przyjacielem, że nie chcę robić głupot (bo ZAWSZE - wszystko czegokolwiek się wstydzę, wywinęłam po pijaku) a z drugiej - już kombinuje, że przecież nic się takiego strasznego nie stanie, gdybym się jednak dziś na to piwo wyrwała. nie rozumiem samej siebie. wiem - jak bardzo robię źle i mimo to robię to nadal. i picie, nie jest jedynym aspektem w moim życiu, w którym tak właśnie postępuje. to samo dotyczy mojej pracy i "miłości". ale to już inna historia a najzabawniejsze jest to, że strasznie wkurzają mnie pijani ludzie. i nie mówię tu tylko o lumpkach spod budki z piwem, ale nawet o swoim współlokatorze, który wpada niby trzeźwydo domu po dwóch piwach a ja już widzę jak mu się oczka świecą. dev - Sob 19 Maj, 2012 16:43 arnie napisał/a: Masz pewną bazę do niepicia,czy ona wystarczy zależy od Ciebie. możesz mi napisać, co dokładnie masz na myśli? Anonymous - Sob 19 Maj, 2012 16:52 dev napisał/a: co z tego, że nie raz przepuściłam ostatnia kasę, że zgubiłam telefon, że mam obite kolana bo się wywaliłam, że nie pamiętam o czym rozmawiałam przez telefon z koleżanką, że raz niewiele brakowało by ktoś mnie zgwałcił, że kiedyś "zapomniałam" zamknąć knajpę którą prowadziłam i po prostu poszłam do domu spać, aż w końcu że kiedyś zwyczajnie się posikałam w spodnie wracając do domu nad ranem, bo już zwyczajnie nie utrzymałam... To wystarczająco dużo, żeby przestać pić. Witaj, jesteś w dobrym miejscu, żeby zrozumieć, że już może być jedynie gorzej, jeśli nie przestaniesz pić. dev - Sob 19 Maj, 2012 17:08Joabael - ja wiem, że to wystarczająco dużo. ba - to o wiele za dużo. napisałam to totalnie ironicznie. mam w sobie takiego małego diabła, który co kilka dni mi powtarza - NO I CO Z TEGO. to było kiedyś, dziś tak nie będzie. a potem - jest, albo nie. nie rozumiem tego, co się dzieje w mojej głowie i to mnie przeraża. i to, że gdy odsunę "przyjaciółkę butelkę" - będę tez musiała zupełnie odciąć się od wszystkich których znam. a to kompletnie niewykonalne dla mnie w tym momencie. bo i w pracy i w domu otacza mnie alkohol. rok temu miałam szanse odciąć się od wszystkiego i wszystkich. zamieszkać z ukochanym "na końcu świata". dlatego po raz pierwszy poszłam do ośrodka. ukochany się wymiksował w bardzo okrutny i niespodziewany sposób (czekałam na walizkach a on bez słowa zniknął), pani z ośrodka totalnie mnie rozczarowała (to były chyba dwa spotkania o trzecim sobie zapomniała) a mnie dopadła totalna deprecha bo zawalił mi się cały świat. i co? ano impreza. kilka piw dziennie przez całe wakacje. zadziwiające jest to, że gdy ów mężczyzna był blisko - piwo nie było mi potrzebne. czasem kupił jakiś trunek - wypiłam łyka i olewałam to. nie chciałam, wolałam jego niż alkohol. lubiłam swój jasny umysł. przymroczony jedynie z lekka uczuciami Anonymous - Sob 19 Maj, 2012 17:36Dev przepraszam ale czytając Ciebie nieżle sobie pośmiałem-nie wyśmiewałem się z Ciebie-śmiałem się z to tak jakbym czytał nawet podobny sposób opisywania rzeczywistości. Chodziło mi o to,że zauważasz,że picie tak naprawdę jest niefajne-to jest Twoja to również to,że widzisz że sensu w tym brak. Kombinujesz jak każdy alkoholik,co to żałuje i nie chce pić,zna już że tak naprawdę jest to be a jednak we łbie się tli jeszcze nadzieja i tęsknota do tego by jeszcze poczuć to "ciepło". Mówi się,że dobre jest totalne dno dla alkoholika-ja się z tym zgadzam. Ty masz już pewną walizeczkę ale nie wiem czy dla Ciebie jest wystarczająco już ciężka,żebyś chciała zwyczajnie ją rzucić w kąt albo walnąć nią o ścianę. Pozdr StefanAA - Sob 19 Maj, 2012 17:36 dev napisał/a: nie rozumiem tego, co się dzieje w mojej głowie i to mnie przeraża. Cześć Dobrze że jestes z ze na samym poczatku wyłapuje Ci zdania z kontekstu , ale to jest właśnie cholernie namacalny i wyraxny przykład uzaleznienia od alkoholu, tzw przymus picia , koncentracja życia wokół alkoholu i nałogowe regulowanie uczuć za pomoca substancji zmieniającej świadomość w sposób umysł został kiedys tam zniewolony, stopniowo, przez moje częste i nadmierne nie dałbym rady z tego wyjść , łudziłem się kiedys że porażki. Dopiero terapia, kontakt z psychologiem leczacym uzależnienia i stałe utrzymywanie kontaktu z ludxmi takimi jak ja , pozwoliło mi wyzwolić się z obsesji , poczytaj trochę literatury na ten temat-polecam na piosenek Piotrka Nagiela ( znajdziesz w necie) , audycji Krzysztofa z antyradia i wierzę że podejmiesz słuszną decyzję żeby się z nami niezależnie od tego czy się teraz napijesz czy nie. dev - Sob 19 Maj, 2012 18:09Arnie - ta moja walizeczka, to już całkiem spory kufer tak naprawdę. ja nie wiem, gdzie niżej mogłabym spaść? z pracy nikt mnie nie wywali, rodziny nie stracę, znajomi się nie odsuną. chyba tylko wytrzeźwiałka jest jedyną rzeczą, która mogłaby mnie przestraszyć jeszcze bardziej. wiem, że jeśli posunę się dalej, zacznę wpadać w kilku-dniówki, zaniedbam się. wtedy będzie już dla mnie za późno, bo zobojętnieję do reszty. (już podejrzewam u siebie początki podręcznikowej depresji) siedzę sama, czytam to forum od kilku godzin. z uporem maniaka odświeżając swój temat co chwilę, bo póki piszę, nie kombinuję aż tak bardzo żeby wyjść. żeby iść do ludzi, siąść w jakimś słonecznym ogródku i napić się wreszcie. a bzdura, kombinuję cały czas. ale pazurami trzymam się tego laptopa, jakby to siedzenie tu mogło uratować mi życie. gregor71 - Sob 19 Maj, 2012 18: to moim zdanie nie jest dobrym odróżnisz głodów alkoholowych od zwykłego. dev napisał/a: kombinuję cały czas. ale pazurami trzymam się tego laptopa, jakby to siedzenie tu mogło uratować mi życie. Na początku dosłownie każdą wolną chwilę spędzałem czytając forum,to forum. Uważam że piłbym już gdyby nie obecność tu. Tu mam praktycznie jedyne wsparcie z racji pracy za granica. Spróbuj się przełamać i idź na się jak ci ludzie opowiadają o Twoim służbowo,a w każdym mieście jest mityng. Tylko posłuchaj. Wczoraj byłem na 1 rocznicowym kopa jutro do Niemiec,ale to wczorajsze wydarzenie długo9 zostanie mi w życiowych wypowiedzi o mnie. Pozdrawiam z życzeniami trzeźwości. StefanAA - Sob 19 Maj, 2012 19:08Radzę posłuchaj Gregora , wie co mówi , kiedy namawia do udziału w mityngu. Na poczatku wynajdował 100tysiecy powodów i tłumaczeń dlaczego nie może iść na mityng dev - Sob 19 Maj, 2012 19:13na jeden i drugi głód pozostaje mi wypijać hektolitry herbaty i wody w sumie co mi za różnica czy będę je przez te kilkanaście dni rozróżniać? ani jednemu, ani drugiemu nie chcę się poddać. a tak - motywacja do nie-picia większa, bo szkoda dodatkowo dietę zawalić. nie wiem czemu się mityngu tak boję. jakby mnie mieli tam zjeść. może dlatego, że nie mam bladego pojęcia co tam się dzieje. kogo spotkam. i czego będą ci ludzie ode mnie oczekiwać... gregor71 - Sob 19 Maj, 2012 19:34Nikt niczego nie będzie od Ciebie przyjęta do wspólnoty i ciepło brawami przywitana. dev napisał/a: kogo spotkam. Spotkasz cały przekrój to nie tylko menel. Znam faceta który bardzo bardzo wstydzi się swojego nie mówi o swoim uzależnieniu. Jak już do mnie dotarło że jestem alkoholikiem i sam sobie nie poradzę było jeszcze 15 lat próbowałem samotnie. Cytat: Pierwszy Krok Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem. Dopiero uświadomienie sobie tego pozwoliło mi na prawdę co ze sobą robić. seba - Sob 19 Maj, 2012 19:35Witaj Cytat: nie wiem czemu się mityngu tak boję. jakby mnie mieli tam zjeść. może dlatego, że nie mam bladego pojęcia co tam się dzieje. kogo spotkam. i czego będą ci ludzie ode mnie oczekiwać... może tego że pójście oznacza przyznanie się że ma się problem z alkoholem, jest się więc alkoholiczką ? stracisz komfort picia bezpowrotnie ? Ja rozumiem że budzisz się i myślisz o sobie pijaczka ! a co innego tak myśleć na kacu a co innego pójść i pokazać się z tym wśród ludzi ... myślę że Twój zegar zaczął tykać im szybciej coś zdecydujesz (polecam jak wszyscy terapię) tym lepiej dla Ciebie. Jak nic nie zrobisz najdalej za kilka dni wytłumaczysz sobie że nic takiego się nie stało, wszystko kontrolujesz i dasz sobie radzę ... skąd wiem ? wiem bo też tą drogę przeszedłem, żyję, daje świadectwo że można być młodym (dość), pogodnym, nie pijącym alkoholikiem który dał rade pogodzić pracę z terapią, mitingami, dał radę pogodzić znajomych, imprezy, wyjścia i co tam chcesz bez alkoholowo ... da się tylko to ciężka droga ... ale da się ! Idź do strony: 1 2 3 4 »
W końcu jednak musiałam powiedzieć Karolowi, że jednak nie jego szukałam. – Sama nie wiem, czego chcę, co jest nie tak… Wybacz – wyjaśniłam mu pewnego dnia. – Nie umiem być z tobą tylko dla seksu. Nie kocham cię. – Nie liczyłem, że od razu się zakochasz – westchnął.
W moim mieście nawet z jakąkolwiek pracą jest ciężko. Albo są takie, że nie ma czasu na doszkalanie. Nie wszystko jest takie kolorowe jak się mówi znajdź lepszą pracę, zmień miasto, weź kredyt. Ja się nastawiam na kiepską pracę do końca życia, ale póki co nawet tej kiepskiej nie mam. Albo emigracja. Widzę kiepsko przyszłość. W dodatku samotność też przytłacza jak każdy po ślubie , w związku. Coś mnie omija i przecieka mi się człowiek takim odrzutkiem społecznym bo jest sam. A u mnie jest tak, że jestem po studiach, niby dobry kierunek, logistyka i jakość, a pracuje na produkcji z tak dennymi ludźmi, że nie wiedziałam, że tacy głupi ludzie istnieją i nie chodzi o wykształcenie ale o zachowanie, kulturę i podejście do drugiego człowieka, czyli kariera zawodowa do kitu. Wcześniej zachciało mi się własnej firmy, ale źle zaczęłam, brak doświadczenia, barak kasy, brak oryginalnego pomysłu doprowadził do bankructwa, czyli przedsiębiorca ze mnie do kitu. Potem pracowałam w domy, ale nie otrzymywałam stałego dochodu, a w tym systemie trzeba mieć niewielki ale stały dochód, czyli wolny strzelec ze mnie do kitu. Zakochać się potrafię ale samo to uczucie mnie przeraża, od razu uciekam, robię wszytko żeby się odkochać, przyjaciół nie mam, bo na własnej skórze przeżyłam bajkę Ignacego Krasickiego, tego o zajączku, czyli moje życie towarzyskie do kitu, rodzinne też ale się nie będę rozpisywać na ten temat. Kiedyś dużo czytałam o DDA/DDD wyczytałam, że takie osoby jak ja mają rozczepioną tożsamość, rozbitą, roztrzaskaną na miliony malutkich kawałków, często tak czuję, że nie wiem kim naprawdę jestem dlatego nie wiem czego chcę. Czuję się jak bym chodziła po wodzie, kiedy mam wiarę w siebie, że się uda, a kiedy zwątpię w siebie zaraz tonę, ale nie ma dna na którym bym mogła twardo stanąć i tak całe życie. Kim ja właściwie jestem?
Wiem, czego chcę od życia, czego chce serce. Jestem teraz inna, ponieważ jesteś w moim świecie. Ja się nie zmienię, dlatego że posłucham serca.
Tłumaczenia w kontekście hasła "want out of life" z angielskiego na polski od Reverso Context: You know, what I want out of life..