To są zaburzenia osobowości, nie licz, że coś się zmieni, sama wybierz się do psychoterapeuty, bo jesteś od niego uzależniona, dlatego tak długo się przy nim męczysz. Najpierw zaproponuj wspólną terapię, jak się nie zgodzi, idź sama i przygotowywuj się do rozstania, bo nabawisz się przy nim, oby tylko, nerwicy.
Nie wiem czego chce…Jak odkryć czego chcę w życiu?Dlaczego warto odkryć swój życiowy cel?Nie wiem czego chce…Satysfakcja i zadowolenie z życia często pojawiają się wówczas, kiedy osiągamy zmierzone cele i spełniamy marzenia. Człowiek spełniony realizuje się zawodowo lub tez prowadzi stabilne rodzinne życie, czy podróżuje po świecie. Co jednak w sytuacji, kiedy nie masz pojęcia czego chcesz i co tak naprawdę da Ci spełnienie? Jak odkryć swój życiowy cel i zdecydować gdzie jest Twoje miejsce?Jak odkryć czego chcę w życiu?Większość Twoich znajomych ma już określone życiowe cele i priorytety, a Ty nadal miotasz się i zastanawiasz co możesz zrobić ze swoją przyszłością? Męczysz się w nieudanym związku lub obecnym miejscu pracy, jednak nie wiesz jak to zmienić? Zacznij więc małymi krokami poznawać siebie i daj sobie szansę na życiowe zadręczaj się. Intensywne myślenie o tym, że wciąż nie ma w Twoim życiu celu jest bezsensu. Nie zadręczaj się i nie szukaj na siłę czegoś, co Cię uszczęśliwi. Takie obwinianie siebie o swoje porażki i niepowodzenia prowadzi do stresu i znacznie utrudnia odkrycie czego naprawdę się na błędach. Pomyśl o tym, że mimo tego iż nie masz pojęcia czego chcesz w życiu, to z pewnością możesz zrobić listę rzeczy, których na pewno nie chcesz. Nie pasuje Ci praca w sklepie? To już jakaś informacja. Nie lubisz podróżować a może nie chcesz posiadać gromadki dzieci? Nie bój się wykreślać i eliminować ze swojego życia rzeczy, które sprawiają, że czujesz się źle. Zanim dowiesz się, czego chcesz to przejdziesz pewną drogę, dzięki której zrozumiesz gdzie na pewno nie ma dla Ciebie do wizji z dzieciństwa. Zastanów się całkiem na spokojnie, o czym marzyłaś jako dziecko? Może gdzieś w Twojej podświadomości jest jakieś marzenie, które przybliży Cię do celu i chociaż dawno już pozbyłaś się go i zakopałaś głęboko w myślach, to ono wciąż żyje i warto po nie sięgnąć?Zrelaksuj się. Zanim szukać na siłę swojego szczęścia zacznij od małych rzeczy. Zrelaksuj się w wannie, wyjdź na rower, na imprezę a może zaplanuj krótki weekend? Kiedy pozbędziesz się stresu i spróbujesz przewietrzyć myśli, to życie może wydać Ci się całkiem nowych rzeczy. Być może jesteś sceptycznie nastawiona na różne pomysły, jakimi rzucają Twoi znajomi, jednak zanim zrezygnujesz to warto chociaż spróbować. Może okazać się, że broniłaś się przed czymś, co świetnie Ci wychodzi i zechcesz to kontynuować, tym samym odnajdując w życiu jakiś to, co lubisz. Gdybyś musiała wymienić, co tak naprawdę lubisz robić? Pierwsza myśl, jaka przychodzi Ci do głowy to może być kierunek na Twój życiowy cel. Warto zadbać o zaplecze finansowe, więc nie zadręczaj się poczuciem, że pracujesz bez celu i bez żadnego sensu. Nawet, jeżeli nie lubisz aktualnej pracy, to postaraj się traktować to jako drogę do rozwoju i zabezpiecz się finansowo na tyle, ile możesz, a potem realizuj warto odkryć swój życiowy cel?Ludzie, którzy latami tkwią w miejscu, które im nie odpowiada często wpadają w depresje lub też znacznie gorzej funkcjonują w społeczeństwie. Dobrze jest poznać swoje potrzeby i małymi krokami odkrywać siebie. Nikt nie wyznaczył magicznej granicy, po której przekroczeniu jesteś już skazana na życiową porażkę. Nie musisz się spieszyć i na siłę próbować być szczęśliwą. Masz na to całe życie. Korzystaj więc z tego, co lubisz, otaczaj się dobrymi ludźmi i pozytywnymi emocjami, a cel sam się pojawi. Dobrze będzie jeżeli zadbasz także o swoją kondycję, zdrowie i rozwój. Dzięki temu będziesz mieć siłę i energię do korzystania z życia. Praca nad sobą i rozwijanie zdolności sprawią, że podniesie się Twoja samoocena i nic o czym marzysz już nie będzie Ci się wydawało nieosiągalne. Jeśli spodobał Ci się ten artykuł lub korzystasz z mojej wiedzy na swoim blogu lub stronie www to wstaw proszę u siebie link do źródła: Tagi: ⭐ nie wiem czego chce w związku, nie wiem czego chce depresja, mam 30 lat i nie wiem czego chce, jeśli nie wiesz czego chcesz, musisz wiedzieć czego chceszczego tak naprawdę chcesz w yciuZobacz teżNapisz do mnieO mnie Jestem doświadczoną kobietą, wróżką i numerologiem. Moja sprawność w interpretacji rozkładów kart tarota i uzupełnianie jej numerologią zadziwia często nawet mnie, stąd pewnie tak spore zainteresowanie moimi wróżbami. Oprócz wiedzy teoretycznej i praktycznej, wykazuję się również szczerością w moich wróżbach, dlatego masz pewność, że powiem Ci zawsze to co pokazały mi karty a nie to,co chcesz usłyszeć Zawsze stawiam na szczerość i prawdę rozkładając karty, ponieważ to zawsze popłaca. Więcej o mnie przeczytacie Państwo tutaj: o mnie W przypadku zainteresowania moimi wróżbami proszę o kontakt pod tym adresem e-mail: wrozka@ Lub za pomocą formularza kontaktowego na stronie zamów wróżbę. Pozdrawiam o mnie “Witam Pani Otylio, bardzo dziekuje za wrozbe. Wiem, ze jak Pani pisala wrozba nie jest wyrocznia, i ze to my sami ksztaltujemy ostatecznie nasz los. To bardzo madre slowa. Dlatego niezaleznie od wrozby bede usilowal, wplynac na swoj los, majac jednak na uwadze wlasne mozliwosci i nie przekraczajac ich na sile. Przyznam, ze nie bardzo wczesniej wierzylem w tego rodzaju przepowiednie, ale to, co Pani mi przekazala jako wrozbe z przeszlosci, majac tylko te dane, ktore podalem, wprawilo mnie w konsternacje. Wiele spraw sie potwierdzilo, dlatego z tym wieksza uwaga bede sledzil przyszlosc i jej potwierdzenie we wrozbie. Jeszcze raz bardzo dziekuje i pozdrawiam. ” Pan Bogusław "Spotkalismy sie 2 razy i juz wiem ze na tym koniec , zreszta kawalek mieszkamy od siebie , wierze w to co Pani napisala. Na pewno jesli bede miec jakis dylemat w przyszlosci to zglosze sie do Pani , bo nie tworzy Pani czegos czego nie ma , jeszcze raz dziekuje i pozdrawiam." Pani Iwona “Witam, Serdecznie dziękuję za odpowiedź. Dodała mi Pani wiary i chęci do dbania o przyszłość. Pozdrawiam, ” Pani Urszula KLIKNIJ, aby zobaczyć wszystkie opinieDarmowe wróżby TAROTZ 3 KART TAROTZ 5 KART TAROTLENORMAND LOSUJRUNĘ KARTYCYGAŃSKIE KARTYKLASYCZNE TAROTNA DZISIAJ TAROTTYGODNIOWY TAROTMIESIĘCZNYNajciekawsze na blogu O MNIE I O MOIMWRÓŻENIU OPINIE O MOICHWRÓŻBACH PRZYKŁADYROZKŁADÓW ZNACZENIEKART TAROTA WIELKIEARKANA MAŁEARKANA JAK DZIAŁATAROT ? CZY TAROT JESTWIARYGODNY ? CZY TAROT SIĘSPRAWDZA ? O CO PYTAĆKARTY TAROTA ? JAK OPISAĆSWOJĄ SYTUACJĘ ? JAK TRAKTOWAĆWRÓŻBĘ Z KART ? KARTYANIELSKIE KARTYCYGAŃSKIE TAROTLENORMAND TAROTPARTNERSKI NUMEROLOGIAPARTNERSKA DOPASOWANIEZNAKÓW ZODIAKU KALKULATORNUMEROLOGICZNY ZNACZENIEGODZIN LICZBYANIELSKIE NUMEROLOGIAZWIĄZKU ZNACZENIE DATYURODZENIA PORTRETNUMEROLOGICZNY DLA MĘŻCZYZNO KOBIETACH DLA KOBIETO FACETACH EMOCJEUCZUCIA ZWIĄZKIUCZUCIOWE ZDRADYROMANSE PROBLEMYŻYCIOWE ROZWÓJOSOBISTY TECHNIKIWIZUALIZACJI AFIRMACJEZ PRZYKŁADAMI TECHNIKIMEDYTACJI JAK USPOKOIĆMYŚLI ? JAK POLUBIĆSIEBIE ? JAK OPANOWAĆZŁOŚĆ ? JAK SOBIEWYBACZYĆ ? JAK WYJŚĆ ZESTREFY KOMFORTU ? JAK POKONAĆSTRACH ? SPOSOBY NASTRES JAK OSIĄGNĄĆSZCZĘŚCIE ? MIŁOŚĆKARMICZNA BLIŹNIACZYPŁOMIEŃ WRÓŻBYMIŁOSNE JAK ODZYSKAĆMIŁOŚĆ ? CZY JEST SZANSANA POWRÓT ? JAK ZAKOŃCZYĆZWIĄZEK ? MAGIACZARY ENERGETYKACZŁOWIEKA SYMBOLEEZOTERYCZNE MAGIAMIŁOSNA ZAKLĘCIAMIŁOSNE SPĘTANIEMIŁOSNE TAJEMNICECZAKR JAK ODBLOKOWAĆCZAKRY AURACZŁOWIEKA WAMPIRYENERGETYCZNE JAK PODNIEŚĆWIBRACJE ? HIPNOZAREGRESYJNA CZY KTOŚ RZUCIŁNA MNIE UROK ? ODCZYNIANIEUROKÓW ZŁA ENERGIAW DOMU SŁYNNEPRZEPOWIEDNIE TERAPIEALTERNATYWNE ZNACZENIESNÓW CZY MARZENIASIĘ SPEŁNIAJĄ ? CZY BĘDĘSZCZĘŚLIWA ? CO MNIE CZEKAW PRZYSZŁOŚCI ? UKRYTYNARCYZM CZYM JESTFONOHOLIZM ? ZABURZENIAODŻYWIANIA ILE BĘDĘMIAŁA DZIECI ? KIEDY ZAJDĘW CIĄŻĘ ? KIEDY WYJDĘZA MAŻ ? HOROSKOPCHIŃSKI CHIŃSKIEZNAKI ZODIAKU HOROSKOPCELTYCKIZnaki zodiakuKliknij na interesujący Cię znak zodiaku, aby przeczytać jego rozbudowaną charakterystykę: Po prostu wiem, czego chcę. Łączę intuicję z warsztatem. Nie zamykam się na operatora, na aktorów, często pracuję bez scenopisu. „Miłość” jest pod każdym względem filmem aktorskim. Nie ma w nim żadnych fajerwerków inscenizacyjnych. Nie biegam z kamerą ani nie pompuję efektami. Intuicja włącza się wtedy, kiedy coś mnie Być może znalazłaś się w takim momencie swojego życia, gdzie na myśl o swoim związku, miałabyś ochotę zaznaczyć „To skomplikowane”. Może czujesz, że żyjesz w jakimś zawieszeniu, nie wiesz, co dalej, co zrobić ze swoim życiem. To nie jest dobre uczucie. Ale jak się z niego wyrwać? Skomplikowane relacje Relacje pomiędzy Tobą, a Twoim partnerem mogą skomplikować się na rożnych polach. Coś pomiędzy wami wygasło. Może już zdecydowaliście się na rozstanie, ale cały czas utrzymujecie kontakt, rozmawiacie o was, kłócicie się, obarczacie wzajemnie odpowiedzialnością. A może któreś z was cały czas deklaruje, że musi to jeszcze przemyśleć. Być może ciężko wam znaleźć w sobie te uczucie z początków związku. Najistotniejsze wydaje się jednak to, że nie czujesz się w tym układzie dobrze i jednocześnie nie masz pojęcia co dalej z nią zrobić? Czekać? Walczyć? Odejść? Żądać działania z drugiej strony? W pełni się podporządkować, byleby tylko on nie chciał odejść? Co robić? Naturalne jest, gdy w tym wszystkim pojawia się lęk. O przyszłość, o swoje zdrowie i samopoczucie, lęk przed tym, co powiedzą inni, dalsi i bliżsi ludzie, lęk o stronę finansową życia, lęk przed samotnością. Trudno wtedy podjąć jakąkolwiek decyzję. Jak długo chcesz w tym trwać? Czy czekasz, aż samo coś się wydarzy i podejmie decyzję za Ciebie? Myślisz, że będzie to dla Ciebie dobre? Może tak, a może nie. Przejąć stery Zdecydowanie jestem zwolenniczką kreowania własnego życia. W każdej sytuacji, nawet tej najgorszej, masz wybór. Nie musisz czekać na ruch z drugiej strony. Jeśli czujesz, że relacja w której jesteś, jest dla Ciebie naprawdę ważna, bo w jakiś sposób Cię buduje, sprawia, że stajesz się lepsza, walcz! Poszukaj możliwości, opracuj plan, który doprowadzi Cię do zwycięstwa. Jeśli jednak czujesz, że ta relacja Cię pogrąża i więcej tracisz niż zyskujesz tkwiąc w niej, zastanów się, jak z niej wyjść. Być może pierwszym krokiem będzie ujarzmienie własnych leków. Nazwij to, czego się boisz. Przyjrzyj się temu. Być może okaże się, że jesteś w stanie utrzymać się sama. Być może wcale nie jesteś skazana na samotność. Może to w końcu czas na odbudowanie poczucia własnej wartości i nauczenie się bycia tylko ze sobą. Nasz strach jest tym większy, im bardziej nieokreślony jest jego przedmiot. Kiedy nazwiemy to, co nas przeraża, staje się to bardziej oswojone i łatwiejsze do ujarzmienia. Główne pytanie brzmi jednak, czego tak naprawdę chcesz od życia? Czy zastanawiałaś się, gdzie chcesz być za rok? Za trzy? Pięć? Kiedy nie wiesz, czego chcesz, dokąd zmierzasz, można powiedzieć, że dryfujesz. Przepływasz z jednego dnia w następny. “Jakoś to będzie”, co? Ale czy satysfakcjonuje Cię to “jakoś”? Jak często zastanawiasz się nad kierunkiem swojego życia? To, co dobrze znane budzi w nas poczucie bezpieczeństwa. Wiemy, czego możemy się spodziewać, jakiej reakcji, swojej i innych, możemy oczekiwać. Zdarza […] To chyba jedno z trudniejszych pytań, na jakie musisz sobie odpowiedzieć po rozstaniu: w jaki sposób ułożyć sobie relacje z byłym? Pewnie […] Jest coś, co torpeduje nasze próby działania. Jest coś, co trzyma nas w miejscu. Nawet jeśli miejsce, w którym się znajdujemy jest […] Starasz się być dzielna. Nie obciążasz innych swoimi problemami. Czujesz, że powinnaś dać sobie radę sama. W końcu to wyłącznie Twoja sprawa. […] To, czego chcę się nauczyć od Ciebie, mamo, nie jest przedstawiane na zajęciach w szkole ani w żadnej innej instytucji edukacyjnej. Są to rzeczy, których mogę uczyć się w domu. I ten rodzaj nauki jest bezpłatny. Odbywa się w naszym codziennym życiu, tuż przed naszymi oczami. Nawet nie zauważamy, kiedy się to dzieje. Witam. Chciałabym po krótce opisać moją historię. Jest ona wypełniona krótkotrwałymi sukcesami i okresami przedłużającej się niechęci lub nie wiedzy co z tym życiem robić. Mam zabezpiecznie materialne ze strony rodziców, skończyłam właśnie studia z bardzo dobrymi ocenami na dość nieciekawym kierunku. Nie jest to kierunek powszechnie poważany jak np.: prawo, ekonomia czy psychologia, po których raczej wiadomo, że jest szansa na spore pieniądze. Po moim kierunku muszę bazować na swojej wyobraźni i jakiejś tam wiedzy, do której jednak nie przywiązuje specjalnej wagi. Krótko mówiąc - nic nie umiem. Co więcej - gdy zaglądam do podręczników z liceum orientuję się, że ABSOLUTNIE nic nie pamiętam z tego co się wtedy uczyłam. NIC. Właściwie zapominam też wiedzę z moich studiów, ponieważ były to studia humanistyczne, w zasadzie nie mam nic w ręku po nich. Przez całe życie słyszałam od rodziców, że będę nikim, mimo iż chodziłam do bardzo dobrego liceum, potem poszłam na studia, byłam na stypendium etc. Być może brało się to z ich doświadczenia - mimo iż jak wspominam, moi rodzice mają pieniądze, w takiej ilości, że nie brakuje nam na ubrania, jedzenie, wakacje, kursy językowe. Chociaż - prawdę mówiąc - przywiązują do nich wielką wagę i zawsze wyczuwałam w nich uraz iż prosze ich o te pieniądze właśnie; woleli mnie wychowywać tzw. twardą ręką, ponieważ ich rodziny musiały do wszystkiego dochodzić same. W związku z tym żyłam zawsze w pewnym poczuciu rozdwojenia. Z jednej strony - wyjazdy do egiptu, z drugiej - ciągłe poczucie że wszystko co robię nie ma sensu, że jestem słaba, jestem nikim, bo nic nie potrafię, że nigdy niczego się dobrze nie nauczę, bo jestem rozpuszczonym frajerem. Oprócz tego w mojej rodzinie panuje pewien wstręt do pieniędzym, do ludzi bez zasad, do konformistów, którzy jedynie to widzą w życiu. (Powinnam dodać, że nie jest to wszystko uświadomione, że odczytuje to z nastroju, gestów czy półsłówek które padały.) Nie mogę powiedzieć, że kiedykolwiek byłam wybitna, chociaż udało mi się parę razy osiągnąć dość dużo. Myślę, że gdybym potrafiła normalnie żyć i normalnie czerpać z tego co daje mi życie zaszłabym dalej, ale na spokojnie, lepiej rozumiejąc moje miejsce w życiu i ciesząc się z tego co osiągam. Ale ponieważ ciągle byłam wychowywana w poczuciu mojej niedoskonałości (albo doskonałości - były wahania) to właściwie nie mogę powiedzieć że jestem zupełnie normalna. Cokolwiek robiłam, COKOLWIEK - zawsze miałam poczucie że jestem niedoskonała, że WSZYSTKO CO ROBIĘ jest niczym. I co jest najlepsze? - tak naprawdę nadal tak myślę. W sensie, że owszem, obecnie wyrzucam to sobie, ponieważ uniemożliwiła mi ta postawa normalne życie, - normalne, czyli oparte o powolny ale systematyczny rozwój, który właśnie daje zadowolenie poprzez zagłębieanie się w dziedzinę, którą się kocha. Tak czy siak, uważam że to jest niczym. Bo prosze mi wyjaśnić, o co ma się opierać egzystencja, której nie dane jest dotknąć doskonałości? Mało tego - po co żyć, skoro i tak NIGDY NICZEGO SIĘ NIE DOWIEMY. Właściwie zastanawiam się dlaczego ludzie masowo nie popełniają samobójstw, żyjąc swoim bezsensownym, ograniczonym życiem. Mało ludzi ma szansę naprawdę zgłębić np. FIZYKĘ. Ja już tej szansy nie mam. Nie wiem czy kiedykolwiek miałam. Albo matematykę. A są to dziedziny które dają nam jakąś szansę na dotknięcię absolutu. To że jej absolwenci ida potem pracować do banków, to inna sprawa. Powiedzmy, że pozostaje sztuka, która również daje nam szansę na jakieś zapamietanie się w tym co robimy. Ale cóż - w tym też trzeba być najlepszym, albo zginąć. I proszę mi nie mówić o zachwycie każdym dniem. Pytam się - po co? I proszę mi nie mówić o dzieciach - pytam się po co ich zarażać własną beznadzeiją. Mam 26 lat, powinnam pracować, chodzić do klubów, wyjeżdżać za granicę, kochać się z nowonapotkanymi facetami - ale taka egzystencja wydaje mi się jedynie zagłuszaczem tego, że życie nei ma sensu. Że jesteśmy niczym mrówki wydane na pastę losu. Jesteśmy niczym. Skąd moje rozdrażnienie - ponieważ przez całe życie wierzyłam w to, że tak być musi. I ulegałam, trwałam w jakimś kosmicznym poczuciu prawa, który tym wszystkim zarządza. Prowadziło to do tego, że dawałam sobą pomiatać własnie w imię tego dziewnego, kosmiczneog porządku, ustanowionego przez boga. Albo ciągle swoje porażki, i moje poczucie doła - również tym tłumaczyłam. Moje rozdrążnienie bierze się również stąd - że mam w sobie duże poczucie obowiązku względem innych (w stylu - ratowanie ich życia), oraz stąd że dopiero teraz niestety (tak byłam strasznie naiwna) zaczynam zauważać, że tak naprawdę żyjemy w chaosie, jesteśmy rządzeni przez ludzi, którzy podobnie jak my sami nie wiedzą czego chcą, albo są słabi. Że nawet jeśli gdzieś są jakieś reguły, to tylko nieliczni mają do nich dostęp, inni po prostu trwają w jakimś dziwnej, bezsensownej egzystencji ciesząc się właśnie \"każdym dniem\". Wiem, że rozwiązaniem dla mnie jest zrozumienie, że tak czy siak - jedynie mały procent ludzi w ogóle ma dostęp do tego uczucia które mam obecnie. Niektórzy nie wiedzą nawet tego czego nei wiedzą. Że może to stanowić dla mnie oparcie, i w całej beznadziei dla mojej egzystencji, i czasu, który zmarnowałam poprzez niepotrzebne zaangażowanie emocjonalne, w które się pchałam z powodu kiedpskiej atmosfery w domu - że mogę spróbować powalczyć o jakieś skrawki tego absolutu który chciałabym dotknąć dzięki nauce czy moim zainteresowaniom (są dość rozległe, ale BARDZO powierzchowne). Oczywiście już niedługo, właściwie teraz pojawia się kwestia PIENIĘDZY i CZASU, który nam umyka (mózg również ma swoją datę użytkowania) czy chociażby kwestii towarzykich etc. I wszystko zmienia się w pętle bezsensu. Tu już nawet nie chodzi o to czy bóg istnieje. Chodzi o to, że i tak pozostanę nikim. Co więcej - podobno powinnam się w imię praw boskich (jeśli chodzi o doktrynę kościoła) z moją pozycją pogodzić i uznać (znów wracamy do owych kosmicznych porządków) swój los, jako dany mi krzyż. ja kurwa pierdole. Pozdrawiam.
Jednak nie ograniczajmy się do końca w swoich wyborach. Jeżeli uznasz, że potrzebujesz domu, ponieważ od 5 lat mieszkasz z teściami w małym mieszkaniu, Twój wybór jest przemyślany, poprawi Twoje życie, a tym samym da Ci szczęście – zrób to. Podejmij decyzję i nie wahaj się, działaj.
Podobno „Kto nie wie czego chce, znajdzie się tam gdzie nie chce” i ja chyba w tym miejscu jestem od bardzo dawna. Nie wiem co chcę robić w życiu zawodowym, a mam 29 lat. Obecnie wróciłem z pracy w Niemczech, bo miałem dość nie szanowania człowieka, szukam pracy w Polsce, ale nikt nawet nie dzwoni. To wszystko się ciągnie od tak dawna że nie wiem od czego zacząć. Hmm. Jak byłem mały to strasznie chciałem być architektem, sam projektowałem, tzn. tak sobie szkicowałem budynki, plany domów, mosty, jakieś bazy wojskowe haha itp.. Bardzo też lubię składać komputery, interesuje się najnowszymi trendami elektroniki, nawet niedawno mi nie dało i musiałem kupić nowego Samsunga S10e, chociaż miałem Samsunga S7, ale z natury tak mam że jak czegoś bardzo chce to zrobię wszystko żeby to kupić, jak chodziłem do szkoły nie było mnie stać, zresztą u mnie w domu też się nie przelewało. Wracając do tematu. Kiedy w 3 klasie gimnazjum wybierało się szkołę, wiedziałem że trzeba dokonać wyboru, wszyscy mi w głowie mieszali cała rodzina. Na 1 pozycji było liceum ogólnokształcące o profilu matematyczno-informatycznym, 2 pozycja technik informatyk i 3 pozycja technik elektryk. Niestety nie miałem tyle pkt, co trzeba i system przypisał mnie na technika elektryka, wszyscy w domu mnie od tumanów wyzywali, dzisiaj dopiero wiem że każdy chciał żebyśmy na studia szli bo wyznawali ta chorą zasadę że po studiach będziesz miał lepszą pracę. Mojej matce nie dało i poszliśmy do liceum i jakoś mnie tam udało się przepisać. Teraz wiem że to był najgorszy błąd. 3 Lata w liceum to był najgorszy okres w moim życiu, nauczyciele mnie gnębili przez pierwsze 2 tygodnie złapałem 21 ocen niedostatecznych i o października walczyłem żeby wyjść z zagrożeń. Jakoś mi się udało, ale nie zdałem matury z angielskiego. Więc na studia nie mogłem iść, oczywiście w domu się czepiali. Poszedłem do szkoły policealnej, medyk na technika masażystę, było super miałem zajebistą klasę po dzień dzisiejszy mam kontakt z niektórymi osobami. Oczywiście zdałem za pierwszym razem, maturę też w końcu zdałem, chciałem iść wspólnie z resztą na fizjoterapie. Ale nie dostaliśmy się więc chciałem iść na AWF, bo trenowałem sport zimowy ponad 10 lat. Dostałem się ale rodzice że to się nie opłaca itd., trzeba dojeżdżać do innego miasta, i tak mnie zniechęcili że poszedłem na jakiś durny kierunek Rolnictwo, Specjalność Planowanie przestrzenne i kształtowanie krajobrazu, potem w Krakowie zrobiłem magistra, studiowałem zaocznie pracowałem u siebie w małym zakładzie, w międzyczasie jeździłem na zbiory ogórków do Niemiec, od 2 lat byłem też tam ale jako normalny pracownik nie zbieracz, ale miałem dość nie szanowania człowieka, więc wróciłem tu do Polski. Mieszkam na Podkarpaciu w mieście Sanok. Niedawno spotykałem też kobietę młodszą o rok. Jest bardzo fajna, od samego początku wszystko się kleiło rozmowa, charaktery nasze itd. Ale ma dwójkę dzieci, jedno z byłym mężem po ślubie cywilnym, w tej chwili po rozwodzie, a drugie z jakimś przyjacielem, ale mówiła że im nie wyszło. A ja nie potrafię ich zaakceptować, do tego moja rodzina. Znam ją 2 tygodnie, to ciężko myśleć o przyszłości. Ale jak z nią jestem to czuję się jakbyśmy się znali wiele lat. Nie wiem co robić. Bardzo bym chciał ale te dzieci są chyba dla mnie przeszkodą. Do tego nie mam pracy, mieszkam z rodzicami, i to mnie dobija, chciałbym się wyprowadzić, ale chyba gdzieś dalej Rzeszów albo Kraków, ale tez ciężko by było. Mam też propozycję wyjazdu do USA i tam pracować, bardzo dobre pieniądze, ale coś za coś, znowu za granicą. Czuję że wszystko co dobre mnie już minęło. W styczniu zrobiłem kurs na koparki klasa 3 do 25 ton, ale tez robotę ciężko znaleźć wszyscy chcą z doświadczaniem, więc pomyślałem ze może kurs na wózki widłowe i praca w magazynie, albo kurs na prawo jazdy na kategorie C, w sumie mógłbym być kierowca. Mój brat np. postawił na swoim i poszedł na studia do Krakowa, teraz zarabia bardzo dobrze i ma spokój. A ja nigdy nie będę taki jak on, po prostu coś chyba ze mną jest nie tak. Nie wiem co dalej robić, ciągle wszystko ucieka. Nie chce pracować na produkcji. Powiedzcie mi co ja mam dalej robić.
Vicky doskonale wie, czego chce od życia, Cristina świetnie wie, czego od niego nie chce… Podoba mi się jak wymownie Woody Allen pokazuje te różnice. Ani próbowanie wszystkiego, co daje życie, nie daje Cristinie do końca szczęścia, ani przekonanie na temat tego czego chce, nie chroni Vicky w trwaniu w tym, co jest niej najważniejsze.
Niezależnie od tego czy właśnie kończysz studia, wracasz z urlopu macierzyńskiego czy chcesz zmienić pracę – wątpliwości co zrobić z życiem pojawiają się w różnych momentach. Jak pokierować swoją karierą? Jak znaleźć pracę, którą lubię? Co robić, aby poczuć satysfakcję i osiągnąć sukces? Poznaj 4 sposoby, które pomogą Ci znaleźć odpowiedź. Nie wiem co robić w życiu Praca. To w niej spędzamy większość swojego życia. Nic dziwnego, że zależy nam, aby było to coś, co sprawia radość. Każdy z nas dobrze wie, że najmniejsza zmiany to ogromny stres i niepewność czy to dobra decyzja. Bo co jeśli to nie to – albo (co gorsza) nic z tego nie będzie? Właśnie dlatego ten wpis. Wykorzystując kilka historii i rozmów, chcę Ci pokazać jak znaleźć odpowiedź na pytanie: co zrobić ze swoim życiem. Jak nabrać odwagi, zbudować pewność siebie, iść za tym co uważasz za słuszne i dokonywać najlepszych wyborów. Oto cztery rozwiązania na problemy, o których mi piszecie. #1 Brak pomysłu na życie? Oto od czego powinnaś zacząć. Jeśli znalazłabyś czas, aby dowiedzieć się więcej o mnie przekonasz się, że nie od razu wiedziałam jak zacząć robić to, co naprawdę chcę robić. Prawdę mówiąc to pytanie: „co mam zrobić?” bardzo często dźwięczało mi w głowie. Na szczęście wpadłam na to, jak znaleźć odpowiedź. I to zupełnie inną drogą niż wszyscy. W tym video opowiem Ci dlaczego nie warto szukać swojej pasji i co powinnaś zrobić zamiast tego. #2 „Mam pomysł na biznes, ale boję się, że nie znajdę klientów” Kiedy wiesz już czego chcesz, tak naprawdę przychodzi najtrudniejsze – musisz odważyć się po to sięgnąć. Przekonałam się o tym już tysiące razy, że można mieć dokładną wizję, a i tak bać się ją zrealizować. Tak jak Ania, o której opowiadam w video. Od kilku lat marzy, aby zostać kosmetyczką, ale boi się, że nie znajdzie klientek. Opowiadam jej co zrobić, aby wprowadzać w życie swój plan w bardzo małych krokach. #3 „Wiem co chcę robić w życiu, ale boję się, że to niemożliwe” Może chcesz właśnie zmienić pracę. Albo założyć firmę. A może zrealizować misję, którą czułaś od początku. Tak czy inaczej, jedno jest pewne – masz tysiące wątpliwości. Nie wiesz czy to dobra droga, właściwa decyzja ani… co powiedzą inni. W tym miejscu muszę Ci powiedzieć o jednej z prawd, które kształtują nasze życie: tylko Ty wiesz co Cię uszczęśliwia, więc przestań tej wiedzy szukać na zewnątrz. Zobacz jak nabrać odwagi, aby zrealizować swój cel – nawet jeśli boisz się, że to za duże, nieosiągalne i zostanie wyśmiane: #4 Jesteś multi-pasjonatką? Oto jak znaleźć swoją drogę Swoje najważniejsze zawodowe decyzje podejmujemy w wieku kilkunastu lat. To wtedy mamy zdecydować, w którym kierunku się rozwijać, jaką drogą pójść, którą branżę wybrać. Co jeśli popełnimy błąd i trafimy do pracy, która nie daje satysfakcji? Jak może zdążyłaś się przekonać – sama z zawodu jestem Biotechnologiem. Nauka od zawsze była moją pasją. Fascynowało mnie wszystko co związane z chemią i biologią – problem w tym, że NIE TYLKO! Miałam kilka pomysłów na siebie i żadnego pojęcia, który z nich chcę robić tak do końca życia. Oto co pomogło mi dokonać wyboru: Praca, która daje satysfakcję Jestem do szpiku kości przekonana, że każdy z nas, gdzieś głęboko w duszy wie, co tak naprawdę chce robić w życiu. Wie do jakiej pracy został stworzony. Jedyny problem tkwi w tym, że czasem nie mamy odwagi tego przyznać. Im szybciej staniesz po stronie tego kim jesteś, w co wierzysz i co jest dla Ciebie najważniejsze – tym szybciej znajdziesz pracę, w której poczujesz się spełniona. Właśnie po to założyłam Szkołę Dodawania Odwagi. Bo wiem, że tkwi w Tobie ogromny dar, który trzeba pokazać światu. Ściskam, Kasia
\n\n\n \n nie wiem czego chcę od życia
Nie masz tendencji do rozpamiętywania przeszłości, lubisz znać opinię innych. Polecane zawody: filozof, teolog. 1.nie wiem czego chcę od życia 2. nie mam silnej woli 3.nie umiem udzielać rad 4.mam tendencję do rozpamiętywania przeszłości 5.na pewno nie będę ani filozofem ani teologiem a tak to się zgadzam🙃 Uzależnienie od alkoholu- alkoholizm - nie wiem od czego zacząć, chcę przestać dev - Sob 19 Maj, 2012 14:03Temat postu: nie wiem od czego zacząć, chcę przestaćpodczytuję to forum od kilku dni. postanowiłam dziś się zarejestrować, bo czuję, że gdy zostanę dzisiejszego wieczoru sama, przesiedzę go z piwem. a już nie chcę. mam na imię Anna, jestem z Krakowa, jeszcze nie mam trzydziestki na karku. od ponad dziesięciu lat piję. od jakichś pięciu - wiem, że nie powinnam, bo nie potrafię nad tym panować. pół życia kłamię, spadam coraz niżej, jestem sama. z zewnątrz - nadal uśmiechnięta, zadbana babka, typ "twardej sztuki", taka co to zawsze daje sobie ze wszystkim rade, nad wszystkim panuje. chodzące opanowanie. w środku - kłębek bezradności, wyrzutów. samotna i nieszczęśliwa. opadła z sił i chęci. oj, długo by pisać... najpierw było picie "towarzyskie". dla zabawy, z nudy, bo piło całe otoczenie. ot, takie knajpiane życie. nawet już w liceum. u mnie nie szło się na kawę czy lody, szło się na piwo. i było to najnormalniejsze na świecie. nadal jest. mam niewielu znajomych - nazywam ich przyjaciółmi. czy słusznie? zaczynam się zastanawiać. nie pamiętam już kiedy po raz ostatni spędzałam z nimi czas bez obecności alkoholu. niekiedy próbowałam. po mojej drugiej herbacie a ich trzecim piwie, w końcu sięgałam po kufel. nigdy nie piłam w domu. potrzebowałam tej pubowej otoczki. półmrok, muzyka, papierosowy dym. po kilku latach, nie raz i nie dwa nie pamiętałam szczegółów imprezy i tego jak dostałam się do domu. powtarzałam sobie - nigdy więcej. i za kilka dni, znów powtarzałam całą "zabawę". rok temu po raz pierwszy poszłam do ośrodka uzależnień. nie piłam ze trzy tygodnie, zaczynało mi być bardzo ciężko. spotkałam się z psycholog (terapeutą?). poklepałam przez godzinę co mi leży na sercu i.... miałam wrażenie, że trafiłam do jakiejś zupełnie przypadkowej kobiety. dostałam kilka kartek do wypełnienia i radę pt"proszę sobie mocno wypełnić czas i nie myśleć o piciu" no k... mać. nie myślałam. po prostu poszłam na piwo z współlokatorem. piję nadal. ostatni był wtorkowy wieczór. najpierw herbata, potem dwa piwa z koleżanką. ona pojechała do domu, mi było mało. przeszłam do knajpy obok - tam cztery piwa z barmanem. więcej nie pamiętam. ponoć w kolejnej knajpie wypiliśmy jeszcze po piwie i bani.... ponoć nawet tańczyłam, ponoć zaprzyjaźniałam się z jakąś kobietą i mówiłam już dość dobrze "po węgiersku"... wiem, że w południe wstałam z okrutnym kacem i pustym portfelem. a potem zaczęłam Was czytać. Anonymous - Sob 19 Maj, 2012 14:15Witaj Dev serdecznie. Masz zwyczajny alkoholowy schemat,podobny do mojego. Co zamierzasz dalej? Poz Anonymous - Sob 19 Maj, 2012 14:17Hejka dev dev - Sob 19 Maj, 2012 14:46co zamierzam? najtrudniejsze pytanie. od kilku godzin czuję takie specyficzne ssanie w żołądku. podejrzewam, że zwyczajnie brakuje mi alko nie chcę już pić. nie mogę sobie pozwolić na zamknięte leczenie, nie wiem gdzie szukać jakichś spotkań otwartych. w miesiącu zwiedzam kilka miast, nigdy nie mam pewności, gdzie akurat będę za trzy dni. sama sobie nie poradzę. to pewne. w końcu wytłumaczę sobie, że przecież nic się nie stanie, jak kupie sobie wieczorem czteropak i posiedzę przed komputerem (bo od jakichś 5 miesięcy, knajpa już nie jest koniecznością, w kuchni przy stole, też pije mi się świetnie) sam pomysł spotkań AA mnie przeraża, nie wiem dlaczego. może to strach przed ludźmi, za którymi nie przepadam, może zwyczajny wstyd. psycholog? terapeuta? - na chwile obecną, to chyba najlepszy dla mnie pomysł. byłabym wdzięczna, gdyby ktoś z Was, mógł mi polecić jakieś miejsce w Krakowie, bym po raz drugi nie trafiła na minę i nie zniechęciła się po raz drugi. przeczytałam to co napisałam i wynika z tego, że najchętniej łyknęłabym tabletkę, po której choroba minie. albo jeszcze lepiej, żeby zrobił to za mnie ktoś inny. kompletny idiotyzm Anonymous - Sob 19 Maj, 2012 15:18 dev napisał/a: kompletny idiotyzm Coś w tym jest Dużo wody, soków, lodów, slodkości, aż do obrzydzenia Spróbuj zaplanować sobie wieczór, tak żeby nie było za dużo wolnego czasu. Posprzątaj wszystko co Ci się kojarzy z piciem. To na razie tyle dev - Sob 19 Maj, 2012 16:06mi w domu nic nie kojarzy się z piciem. ja po prostu wychodzę, siadam z kimś w knajpie i piję. a jak jestem sama - czteropak - i picie przed kompem. pogaduszki na gg, fb... jestem odcięta od domu, znów na wyjeździe. nie u siebie. nie mam co tu robić, nie mogę się wziąć za porządki, pranie... za cokolwiek. jedyne co mogę, to spędzać całe dnie przy komputerze. wymyśliłam sobie od poniedziałku ostra dietę - mam w niej sprzymierzeńca, więc będzie łatwiej. trzy lata temu, tez taki dietowaliśmy korespondencyjnie i wyniki były rewelacyjne to tylko dwa tygodnie, ale - bardzo ścisłe. ani łyk piwa nie wchodzi w grę. może to mnie zmobilizuje? palenie "rzuciłam" z dnia na dzień, po 15 latach. może nie całkiem, bo przeszłam na elektroniki, ale dla mnie to i tak już jakiś sukces. szkoda, że nie ma elektronicznego alkoholu najgorsze jest dla mnie to, że najprawdopodobniej wieczorem pojawi się tu jakieś wino, czy piwo. i ja nie mam na to wpływu. a jak zobaczę.... cholera, nie wiem jak dam sobie radę. Adalbert - Sob 19 Maj, 2012 16:14Cześć Aniu. Już zrobiłaś pierwszy krok, bo zauważyłaś problem i chciałabyś coś zmienić. Oczywiście terapeuta to dobry sposób, ale ja swoje trzeźwienie zacząłem w AA. Też myślałem, że to nie dla mnie, bałem się, wstydziłem i broniłem jak tylko mogłem, ale w końcu jeden przyjaciel mnie ta zabrał i od tamtej pory zacząłem coś robić w kirunku mojej trzeźwości. Nie wiem jak to określić w paru słowach, ale tam uwierzyłem, że można nie pić i cieszyć się życiem. Ty decydujesz o swoim życiu i tylko od Ciebie zależy czy już dziś zaczniesz je zmieniać czy dopiero w bliżej nie określonej przyszłości jak Twoje straty poniesione przez alkohol będą niewyobrażalnie wiekszę. Co Ci szkodzi spróbować? Cieszę się, że jesteś i życze dobrych decyzji Alkoholik Wojtek Anonymous - Sob 19 Maj, 2012 16:37Pewnie ktoś Ci poradzi tutaj kogoś dobrego w Krakowie wraz z terapią dzienną. Masz pewną bazę do niepicia,czy ona wystarczy zależy od Ciebie. Elektronicznego alkoholu nikt jeszcze nie wymyślił Zostań tutaj,niejeden tu zaczynał,niejeden kończył taki elektroniczny zamiennik dev napisał/a: najgorsze jest dla mnie to, że najprawdopodobniej wieczorem pojawi się tu jakieś wino, czy piwo. i ja nie mam na to wpływu. a jak zobaczę.... cholera, nie wiem jak dam sobie radę. Jak to nie wiesz?Ktoś Tobie wleje na siłę?jak nie chcesz-nie napijesz się! Pozd dev - Sob 19 Maj, 2012 16:38ja ten problem widzę od dawna, ale jakoś głupawo go sobie zawsze tłumaczyłam. pije? no piję i co z tego. przecież robię to "jedynie" raz, dwa razy w tygodniu. nikogo nie mam, nikomu nie szkodzę. sobie jedynie. a to moje życie, to co to za życie? wszystko w nim jest nie tak jak być powinno, inaczej nie będzie... no to co? no to telefon do jednych czy innych znajomych - skaczemy na piwko? jaaaasne. i już "po kłopotach". co z tego, że nie raz przepuściłam ostatnia kasę, że zgubiłam telefon, że mam obite kolana bo się wywaliłam, że nie pamiętam o czym rozmawiałam przez telefon z koleżanką, że raz niewiele brakowało by ktoś mnie zgwałcił, że kiedyś "zapomniałam" zamknąć knajpę którą prowadziłam i po prostu poszłam do domu spać, aż w końcu że kiedyś zwyczajnie się posikałam w spodnie wracając do domu nad ranem, bo już zwyczajnie nie utrzymałam... to jest jakaś moja straszna głupota. tu - piszę do Was, że nie chcę już pić, że chcę mieć jasny umysł, budzić się bez kaca. że chcę pamiętać szczegóły rozmowy z przyjacielem, że nie chcę robić głupot (bo ZAWSZE - wszystko czegokolwiek się wstydzę, wywinęłam po pijaku) a z drugiej - już kombinuje, że przecież nic się takiego strasznego nie stanie, gdybym się jednak dziś na to piwo wyrwała. nie rozumiem samej siebie. wiem - jak bardzo robię źle i mimo to robię to nadal. i picie, nie jest jedynym aspektem w moim życiu, w którym tak właśnie postępuje. to samo dotyczy mojej pracy i "miłości". ale to już inna historia a najzabawniejsze jest to, że strasznie wkurzają mnie pijani ludzie. i nie mówię tu tylko o lumpkach spod budki z piwem, ale nawet o swoim współlokatorze, który wpada niby trzeźwydo domu po dwóch piwach a ja już widzę jak mu się oczka świecą. dev - Sob 19 Maj, 2012 16:43 arnie napisał/a: Masz pewną bazę do niepicia,czy ona wystarczy zależy od Ciebie. możesz mi napisać, co dokładnie masz na myśli? Anonymous - Sob 19 Maj, 2012 16:52 dev napisał/a: co z tego, że nie raz przepuściłam ostatnia kasę, że zgubiłam telefon, że mam obite kolana bo się wywaliłam, że nie pamiętam o czym rozmawiałam przez telefon z koleżanką, że raz niewiele brakowało by ktoś mnie zgwałcił, że kiedyś "zapomniałam" zamknąć knajpę którą prowadziłam i po prostu poszłam do domu spać, aż w końcu że kiedyś zwyczajnie się posikałam w spodnie wracając do domu nad ranem, bo już zwyczajnie nie utrzymałam... To wystarczająco dużo, żeby przestać pić. Witaj, jesteś w dobrym miejscu, żeby zrozumieć, że już może być jedynie gorzej, jeśli nie przestaniesz pić. dev - Sob 19 Maj, 2012 17:08Joabael - ja wiem, że to wystarczająco dużo. ba - to o wiele za dużo. napisałam to totalnie ironicznie. mam w sobie takiego małego diabła, który co kilka dni mi powtarza - NO I CO Z TEGO. to było kiedyś, dziś tak nie będzie. a potem - jest, albo nie. nie rozumiem tego, co się dzieje w mojej głowie i to mnie przeraża. i to, że gdy odsunę "przyjaciółkę butelkę" - będę tez musiała zupełnie odciąć się od wszystkich których znam. a to kompletnie niewykonalne dla mnie w tym momencie. bo i w pracy i w domu otacza mnie alkohol. rok temu miałam szanse odciąć się od wszystkiego i wszystkich. zamieszkać z ukochanym "na końcu świata". dlatego po raz pierwszy poszłam do ośrodka. ukochany się wymiksował w bardzo okrutny i niespodziewany sposób (czekałam na walizkach a on bez słowa zniknął), pani z ośrodka totalnie mnie rozczarowała (to były chyba dwa spotkania o trzecim sobie zapomniała) a mnie dopadła totalna deprecha bo zawalił mi się cały świat. i co? ano impreza. kilka piw dziennie przez całe wakacje. zadziwiające jest to, że gdy ów mężczyzna był blisko - piwo nie było mi potrzebne. czasem kupił jakiś trunek - wypiłam łyka i olewałam to. nie chciałam, wolałam jego niż alkohol. lubiłam swój jasny umysł. przymroczony jedynie z lekka uczuciami Anonymous - Sob 19 Maj, 2012 17:36Dev przepraszam ale czytając Ciebie nieżle sobie pośmiałem-nie wyśmiewałem się z Ciebie-śmiałem się z to tak jakbym czytał nawet podobny sposób opisywania rzeczywistości. Chodziło mi o to,że zauważasz,że picie tak naprawdę jest niefajne-to jest Twoja to również to,że widzisz że sensu w tym brak. Kombinujesz jak każdy alkoholik,co to żałuje i nie chce pić,zna już że tak naprawdę jest to be a jednak we łbie się tli jeszcze nadzieja i tęsknota do tego by jeszcze poczuć to "ciepło". Mówi się,że dobre jest totalne dno dla alkoholika-ja się z tym zgadzam. Ty masz już pewną walizeczkę ale nie wiem czy dla Ciebie jest wystarczająco już ciężka,żebyś chciała zwyczajnie ją rzucić w kąt albo walnąć nią o ścianę. Pozdr StefanAA - Sob 19 Maj, 2012 17:36 dev napisał/a: nie rozumiem tego, co się dzieje w mojej głowie i to mnie przeraża. Cześć Dobrze że jestes z ze na samym poczatku wyłapuje Ci zdania z kontekstu , ale to jest właśnie cholernie namacalny i wyraxny przykład uzaleznienia od alkoholu, tzw przymus picia , koncentracja życia wokół alkoholu i nałogowe regulowanie uczuć za pomoca substancji zmieniającej świadomość w sposób umysł został kiedys tam zniewolony, stopniowo, przez moje częste i nadmierne nie dałbym rady z tego wyjść , łudziłem się kiedys że porażki. Dopiero terapia, kontakt z psychologiem leczacym uzależnienia i stałe utrzymywanie kontaktu z ludxmi takimi jak ja , pozwoliło mi wyzwolić się z obsesji , poczytaj trochę literatury na ten temat-polecam na piosenek Piotrka Nagiela ( znajdziesz w necie) , audycji Krzysztofa z antyradia i wierzę że podejmiesz słuszną decyzję żeby się z nami niezależnie od tego czy się teraz napijesz czy nie. dev - Sob 19 Maj, 2012 18:09Arnie - ta moja walizeczka, to już całkiem spory kufer tak naprawdę. ja nie wiem, gdzie niżej mogłabym spaść? z pracy nikt mnie nie wywali, rodziny nie stracę, znajomi się nie odsuną. chyba tylko wytrzeźwiałka jest jedyną rzeczą, która mogłaby mnie przestraszyć jeszcze bardziej. wiem, że jeśli posunę się dalej, zacznę wpadać w kilku-dniówki, zaniedbam się. wtedy będzie już dla mnie za późno, bo zobojętnieję do reszty. (już podejrzewam u siebie początki podręcznikowej depresji) siedzę sama, czytam to forum od kilku godzin. z uporem maniaka odświeżając swój temat co chwilę, bo póki piszę, nie kombinuję aż tak bardzo żeby wyjść. żeby iść do ludzi, siąść w jakimś słonecznym ogródku i napić się wreszcie. a bzdura, kombinuję cały czas. ale pazurami trzymam się tego laptopa, jakby to siedzenie tu mogło uratować mi życie. gregor71 - Sob 19 Maj, 2012 18: to moim zdanie nie jest dobrym odróżnisz głodów alkoholowych od zwykłego. dev napisał/a: kombinuję cały czas. ale pazurami trzymam się tego laptopa, jakby to siedzenie tu mogło uratować mi życie. Na początku dosłownie każdą wolną chwilę spędzałem czytając forum,to forum. Uważam że piłbym już gdyby nie obecność tu. Tu mam praktycznie jedyne wsparcie z racji pracy za granica. Spróbuj się przełamać i idź na się jak ci ludzie opowiadają o Twoim służbowo,a w każdym mieście jest mityng. Tylko posłuchaj. Wczoraj byłem na 1 rocznicowym kopa jutro do Niemiec,ale to wczorajsze wydarzenie długo9 zostanie mi w życiowych wypowiedzi o mnie. Pozdrawiam z życzeniami trzeźwości. StefanAA - Sob 19 Maj, 2012 19:08Radzę posłuchaj Gregora , wie co mówi , kiedy namawia do udziału w mityngu. Na poczatku wynajdował 100tysiecy powodów i tłumaczeń dlaczego nie może iść na mityng dev - Sob 19 Maj, 2012 19:13na jeden i drugi głód pozostaje mi wypijać hektolitry herbaty i wody w sumie co mi za różnica czy będę je przez te kilkanaście dni rozróżniać? ani jednemu, ani drugiemu nie chcę się poddać. a tak - motywacja do nie-picia większa, bo szkoda dodatkowo dietę zawalić. nie wiem czemu się mityngu tak boję. jakby mnie mieli tam zjeść. może dlatego, że nie mam bladego pojęcia co tam się dzieje. kogo spotkam. i czego będą ci ludzie ode mnie oczekiwać... gregor71 - Sob 19 Maj, 2012 19:34Nikt niczego nie będzie od Ciebie przyjęta do wspólnoty i ciepło brawami przywitana. dev napisał/a: kogo spotkam. Spotkasz cały przekrój to nie tylko menel. Znam faceta który bardzo bardzo wstydzi się swojego nie mówi o swoim uzależnieniu. Jak już do mnie dotarło że jestem alkoholikiem i sam sobie nie poradzę było jeszcze 15 lat próbowałem samotnie. Cytat: Pierwszy Krok Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem. Dopiero uświadomienie sobie tego pozwoliło mi na prawdę co ze sobą robić. seba - Sob 19 Maj, 2012 19:35Witaj Cytat: nie wiem czemu się mityngu tak boję. jakby mnie mieli tam zjeść. może dlatego, że nie mam bladego pojęcia co tam się dzieje. kogo spotkam. i czego będą ci ludzie ode mnie oczekiwać... może tego że pójście oznacza przyznanie się że ma się problem z alkoholem, jest się więc alkoholiczką ? stracisz komfort picia bezpowrotnie ? Ja rozumiem że budzisz się i myślisz o sobie pijaczka ! a co innego tak myśleć na kacu a co innego pójść i pokazać się z tym wśród ludzi ... myślę że Twój zegar zaczął tykać im szybciej coś zdecydujesz (polecam jak wszyscy terapię) tym lepiej dla Ciebie. Jak nic nie zrobisz najdalej za kilka dni wytłumaczysz sobie że nic takiego się nie stało, wszystko kontrolujesz i dasz sobie radzę ... skąd wiem ? wiem bo też tą drogę przeszedłem, żyję, daje świadectwo że można być młodym (dość), pogodnym, nie pijącym alkoholikiem który dał rade pogodzić pracę z terapią, mitingami, dał radę pogodzić znajomych, imprezy, wyjścia i co tam chcesz bez alkoholowo ... da się tylko to ciężka droga ... ale da się ! Idź do strony: 1 2 3 4 » W końcu jednak musiałam powiedzieć Karolowi, że jednak nie jego szukałam. – Sama nie wiem, czego chcę, co jest nie tak… Wybacz – wyjaśniłam mu pewnego dnia. – Nie umiem być z tobą tylko dla seksu. Nie kocham cię. – Nie liczyłem, że od razu się zakochasz – westchnął. W moim mieście nawet z jakąkolwiek pracą jest ciężko. Albo są takie, że nie ma czasu na doszkalanie. Nie wszystko jest takie kolorowe jak się mówi znajdź lepszą pracę, zmień miasto, weź kredyt. Ja się nastawiam na kiepską pracę do końca życia, ale póki co nawet tej kiepskiej nie mam. Albo emigracja. Widzę kiepsko przyszłość. W dodatku samotność też przytłacza jak każdy po ślubie , w związku. Coś mnie omija i przecieka mi się człowiek takim odrzutkiem społecznym bo jest sam. A u mnie jest tak, że jestem po studiach, niby dobry kierunek, logistyka i jakość, a pracuje na produkcji z tak dennymi ludźmi, że nie wiedziałam, że tacy głupi ludzie istnieją i nie chodzi o wykształcenie ale o zachowanie, kulturę i podejście do drugiego człowieka, czyli kariera zawodowa do kitu. Wcześniej zachciało mi się własnej firmy, ale źle zaczęłam, brak doświadczenia, barak kasy, brak oryginalnego pomysłu doprowadził do bankructwa, czyli przedsiębiorca ze mnie do kitu. Potem pracowałam w domy, ale nie otrzymywałam stałego dochodu, a w tym systemie trzeba mieć niewielki ale stały dochód, czyli wolny strzelec ze mnie do kitu. Zakochać się potrafię ale samo to uczucie mnie przeraża, od razu uciekam, robię wszytko żeby się odkochać, przyjaciół nie mam, bo na własnej skórze przeżyłam bajkę Ignacego Krasickiego, tego o zajączku, czyli moje życie towarzyskie do kitu, rodzinne też ale się nie będę rozpisywać na ten temat. Kiedyś dużo czytałam o DDA/DDD wyczytałam, że takie osoby jak ja mają rozczepioną tożsamość, rozbitą, roztrzaskaną na miliony malutkich kawałków, często tak czuję, że nie wiem kim naprawdę jestem dlatego nie wiem czego chcę. Czuję się jak bym chodziła po wodzie, kiedy mam wiarę w siebie, że się uda, a kiedy zwątpię w siebie zaraz tonę, ale nie ma dna na którym bym mogła twardo stanąć i tak całe życie. Kim ja właściwie jestem? Wiem, czego chcę od życia, czego chce serce. Jestem teraz inna, ponieważ jesteś w moim świecie. Ja się nie zmienię, dlatego że posłucham serca.
Tłumaczenia w kontekście hasła "want out of life" z angielskiego na polski od Reverso Context: You know, what I want out of life.
.
  • obj1xg8ao1.pages.dev/834
  • obj1xg8ao1.pages.dev/677
  • obj1xg8ao1.pages.dev/178
  • obj1xg8ao1.pages.dev/39
  • obj1xg8ao1.pages.dev/273
  • obj1xg8ao1.pages.dev/231
  • obj1xg8ao1.pages.dev/602
  • obj1xg8ao1.pages.dev/105
  • obj1xg8ao1.pages.dev/470
  • obj1xg8ao1.pages.dev/942
  • obj1xg8ao1.pages.dev/778
  • obj1xg8ao1.pages.dev/106
  • obj1xg8ao1.pages.dev/576
  • obj1xg8ao1.pages.dev/961
  • obj1xg8ao1.pages.dev/352
  • nie wiem czego chcę od życia