Są jednak miejsca, w których turystycznego tłoku i gwaru nie ma, ponieważ niemal nikt tam nie podróżuje. Zestawienie 25 takich miejsc przygotował podróżnik Gunnar Garfors. TVN24 BIZNES
Dołącz do innych i śledź ten utwór Scrobbluj, szukaj i odkryj na nowo muzykę z kontem Czy znasz wideo YouTube dla tego utworu? Dodaj wideo Czy znasz wideo YouTube dla tego utworu? Dodaj wideo Występuje także w Statystyki scroblowania Ostatni trend odsłuchiwania Dzień Słuchaczy Niedziela 30 Styczeń 2022 0 Poniedziałek 31 Styczeń 2022 0 Wtorek 1 Luty 2022 0 Środa 2 Luty 2022 0 Czwartek 3 Luty 2022 0 Piątek 4 Luty 2022 0 Sobota 5 Luty 2022 0 Niedziela 6 Luty 2022 0 Poniedziałek 7 Luty 2022 1 Wtorek 8 Luty 2022 0 Środa 9 Luty 2022 0 Czwartek 10 Luty 2022 0 Piątek 11 Luty 2022 0 Sobota 12 Luty 2022 0 Niedziela 13 Luty 2022 0 Poniedziałek 14 Luty 2022 0 Wtorek 15 Luty 2022 0 Środa 16 Luty 2022 0 Czwartek 17 Luty 2022 0 Piątek 18 Luty 2022 0 Sobota 19 Luty 2022 0 Niedziela 20 Luty 2022 0 Poniedziałek 21 Luty 2022 0 Wtorek 22 Luty 2022 0 Środa 23 Luty 2022 0 Czwartek 24 Luty 2022 0 Piątek 25 Luty 2022 0 Sobota 26 Luty 2022 0 Niedziela 27 Luty 2022 0 Poniedziałek 28 Luty 2022 0 Wtorek 1 Marzec 2022 0 Środa 2 Marzec 2022 0 Czwartek 3 Marzec 2022 0 Piątek 4 Marzec 2022 0 Sobota 5 Marzec 2022 0 Niedziela 6 Marzec 2022 0 Poniedziałek 7 Marzec 2022 0 Wtorek 8 Marzec 2022 0 Środa 9 Marzec 2022 0 Czwartek 10 Marzec 2022 0 Piątek 11 Marzec 2022 0 Sobota 12 Marzec 2022 0 Niedziela 13 Marzec 2022 0 Poniedziałek 14 Marzec 2022 0 Wtorek 15 Marzec 2022 0 Środa 16 Marzec 2022 0 Czwartek 17 Marzec 2022 0 Piątek 18 Marzec 2022 0 Sobota 19 Marzec 2022 0 Niedziela 20 Marzec 2022 0 Poniedziałek 21 Marzec 2022 0 Wtorek 22 Marzec 2022 0 Środa 23 Marzec 2022 0 Czwartek 24 Marzec 2022 0 Piątek 25 Marzec 2022 0 Sobota 26 Marzec 2022 0 Niedziela 27 Marzec 2022 0 Poniedziałek 28 Marzec 2022 0 Wtorek 29 Marzec 2022 0 Środa 30 Marzec 2022 0 Czwartek 31 Marzec 2022 0 Piątek 1 Kwiecień 2022 0 Sobota 2 Kwiecień 2022 0 Niedziela 3 Kwiecień 2022 0 Poniedziałek 4 Kwiecień 2022 2 Wtorek 5 Kwiecień 2022 0 Środa 6 Kwiecień 2022 0 Czwartek 7 Kwiecień 2022 0 Piątek 8 Kwiecień 2022 0 Sobota 9 Kwiecień 2022 0 Niedziela 10 Kwiecień 2022 0 Poniedziałek 11 Kwiecień 2022 0 Wtorek 12 Kwiecień 2022 0 Środa 13 Kwiecień 2022 0 Czwartek 14 Kwiecień 2022 0 Piątek 15 Kwiecień 2022 0 Sobota 16 Kwiecień 2022 0 Niedziela 17 Kwiecień 2022 0 Poniedziałek 18 Kwiecień 2022 0 Wtorek 19 Kwiecień 2022 0 Środa 20 Kwiecień 2022 0 Czwartek 21 Kwiecień 2022 0 Piątek 22 Kwiecień 2022 0 Sobota 23 Kwiecień 2022 0 Niedziela 24 Kwiecień 2022 0 Poniedziałek 25 Kwiecień 2022 0 Wtorek 26 Kwiecień 2022 0 Środa 27 Kwiecień 2022 0 Czwartek 28 Kwiecień 2022 0 Piątek 29 Kwiecień 2022 0 Sobota 30 Kwiecień 2022 0 Niedziela 1 Maj 2022 0 Poniedziałek 2 Maj 2022 0 Wtorek 3 Maj 2022 0 Środa 4 Maj 2022 0 Czwartek 5 Maj 2022 0 Piątek 6 Maj 2022 0 Sobota 7 Maj 2022 0 Niedziela 8 Maj 2022 0 Poniedziałek 9 Maj 2022 0 Wtorek 10 Maj 2022 0 Środa 11 Maj 2022 0 Czwartek 12 Maj 2022 0 Piątek 13 Maj 2022 0 Sobota 14 Maj 2022 0 Niedziela 15 Maj 2022 1 Poniedziałek 16 Maj 2022 0 Wtorek 17 Maj 2022 0 Środa 18 Maj 2022 0 Czwartek 19 Maj 2022 0 Piątek 20 Maj 2022 0 Sobota 21 Maj 2022 0 Niedziela 22 Maj 2022 0 Poniedziałek 23 Maj 2022 0 Wtorek 24 Maj 2022 0 Środa 25 Maj 2022 0 Czwartek 26 Maj 2022 0 Piątek 27 Maj 2022 0 Sobota 28 Maj 2022 0 Niedziela 29 Maj 2022 0 Poniedziałek 30 Maj 2022 0 Wtorek 31 Maj 2022 0 Środa 1 Czerwiec 2022 0 Czwartek 2 Czerwiec 2022 0 Piątek 3 Czerwiec 2022 0 Sobota 4 Czerwiec 2022 0 Niedziela 5 Czerwiec 2022 0 Poniedziałek 6 Czerwiec 2022 0 Wtorek 7 Czerwiec 2022 0 Środa 8 Czerwiec 2022 0 Czwartek 9 Czerwiec 2022 0 Piątek 10 Czerwiec 2022 0 Sobota 11 Czerwiec 2022 0 Niedziela 12 Czerwiec 2022 0 Poniedziałek 13 Czerwiec 2022 0 Wtorek 14 Czerwiec 2022 0 Środa 15 Czerwiec 2022 0 Czwartek 16 Czerwiec 2022 0 Piątek 17 Czerwiec 2022 0 Sobota 18 Czerwiec 2022 0 Niedziela 19 Czerwiec 2022 0 Poniedziałek 20 Czerwiec 2022 0 Wtorek 21 Czerwiec 2022 0 Środa 22 Czerwiec 2022 0 Czwartek 23 Czerwiec 2022 0 Piątek 24 Czerwiec 2022 0 Sobota 25 Czerwiec 2022 0 Niedziela 26 Czerwiec 2022 0 Poniedziałek 27 Czerwiec 2022 1 Wtorek 28 Czerwiec 2022 0 Środa 29 Czerwiec 2022 0 Czwartek 30 Czerwiec 2022 0 Piątek 1 Lipiec 2022 0 Sobota 2 Lipiec 2022 0 Niedziela 3 Lipiec 2022 0 Poniedziałek 4 Lipiec 2022 0 Wtorek 5 Lipiec 2022 0 Środa 6 Lipiec 2022 0 Czwartek 7 Lipiec 2022 0 Piątek 8 Lipiec 2022 0 Sobota 9 Lipiec 2022 0 Niedziela 10 Lipiec 2022 0 Poniedziałek 11 Lipiec 2022 0 Wtorek 12 Lipiec 2022 0 Środa 13 Lipiec 2022 0 Czwartek 14 Lipiec 2022 0 Piątek 15 Lipiec 2022 0 Sobota 16 Lipiec 2022 0 Niedziela 17 Lipiec 2022 0 Poniedziałek 18 Lipiec 2022 0 Wtorek 19 Lipiec 2022 0 Środa 20 Lipiec 2022 0 Czwartek 21 Lipiec 2022 0 Piątek 22 Lipiec 2022 0 Sobota 23 Lipiec 2022 1 Niedziela 24 Lipiec 2022 0 Poniedziałek 25 Lipiec 2022 0 Wtorek 26 Lipiec 2022 0 Środa 27 Lipiec 2022 0 Czwartek 28 Lipiec 2022 0 Piątek 29 Lipiec 2022 0 Sobota 30 Lipiec 2022 0 Zewnętrzne linki Apple Music O tym wykonwacy Podobni wykonawcy Wyświetl wszystkich podobnych wykonawców Aktualności API CallsKatarzyna de Lazari-Radek Nikt nie jest prorokiem we własnym kraju Yeshayahu Leibowitz (1903-1994), nazwany przez Sir Izaaka Berlina „sumieniem Izraela”, był od chwili powstania państwa Izrael jednym z najbardziej zjadliwych i kontrowersyjnych krytyków jego kultury i polityki, co nie przeszkadzało mu pozostawać aktywistą syjonistycznym.
Agaton Koziński - O tym, kto wygrywa wybory, decydują wyborcy o bardziej centrowych poglądach. Osoby o prawicowo-solidarnej identyfikacji są najliczniejszą grupą wśród nich - mówi prof. Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego Co ustawia dzisiaj polską politykę?Wojna i drożyzna. O tej drugiej łatwiej mówić, bo wzrost cen odczuwa każdy Polak. W dodatku do tego zjawiska trudno się przyzwyczaić, bo one się potrafią zmieniać nawet z dnia na dzień. Wojciech Matusik / Polskapresse O inflacji chętnie mówi opozycja. Obóz władzy częściej o że akurat w sytuacji tych zjawisk nie chodzi o to, co kto mówi. Opozycja może mówić, że pewne sprawy trzeba było poprowadzić inaczej. Tego typu przekaz ma swoją siłę, nie można go łatwo zbyć - za rządów PO-PSL inflacja nie była żadnym problemem. Natomiast w sprawie wojny jest inaczej - tu przekonywania o wyższości rządzących nie da się podeprzeć podobną logiką - za rządów dzisiejszej opozycja wszak takiej wojny nie było. Inflacja jest dodatkowo wdzięcznym tematem dla opozycji, bo po stronie obozu władzy jest klasyczny schwarzcharakter w postaci Adama Glapińskiego. Prezes NBP nie wzbudza sympatii, jest nieporadny komunikacyjnie, poza tym jego zapowiedzi całkowicie rozminęły się z rzeczywistością. A obóz władzy nie za bardzo nawet ma, jak zareagować, musi tę sytuację brać na klatę. W zasadzie racjonalnym zachowaniem byłoby zastąpienie Glapińskiemu kimś innym, tym bardziej że była niedawno ku temu okazja. Ale okazało się, że lojalność Jarosława Kaczyńskiego wobec starego druha jest silniejsza. Jeden z ostatnich starych druhów, na których on jeszcze może widać, że prezes mu wierzy - nawet w sytuacji, gdy stał się on obciążeniem dla jego sań. Dlatego też Glapiński został prezesem NBP na drugą kadencję. Odpowiada mi Pan jak politolog. Teraz poproszę o odpowiedź socjologa. Na ile wojna na Ukrainie stała się na tyle wielkim tematem, że można nią wytłumaczyć każdy proces, choćby inflację? Jak patrzą na nią Polacy?Oczywiście, wszyscy rozumieją, że sytuacja jest nadzwyczajna - ale nie jest tak, że ona unieważnia wszystko inne. Przecież w Polsce nie mamy żadnej totalnej mobilizacji z powodu wojny. Nikt u nas nie rezygnuje z wakacji dlatego, że obok trwa konflikt. A skoro ta wojna jest z naszej perspektywy wojną ograniczoną, to trudno też wziąć całą krajową politykę w nawias. Na początku było dużo strachu i codzienne sprawdzanie sytuacji na froncie, lecz teraz został tylko ból i ogólny lęk, czy Ukraina ten ból wytrzyma. Dlatego nie ma powrotu do politycznej roli, jaką na początku miała ta wojna. Wtedy posłużyła choćby prezydentowi za pretekst do utrącenia „lex Czarnek”, co rząd i sejmowa większość musiała przełknąć. Donald Tusk od pewnego czasu jeździ po Polsce lokalnej. Teraz w podobną trasę wyruszył Kaczyński. Sygnał, że polityka wraca na tradycyjne tory? Koniec sytuacji nadzwyczajnej?Nawet jeśli uznamy, że to koniec pewnego etapu, to jednak nie da się powiedzieć, że sytuacja wróciła do punktu wyjścia. Widać, że w czasie wojny osłabła pozycja Konfederacji. Inaczej zaczęły się układać relacje z UE, czego sygnałem było zatwierdzenie KPO. Zmieniły się też stosunki między poszczególnymi krajami - dziś nagle ważniejszym partnerem Polski są Słowacja czy Czechy niż Węgry. Ciągle nie wiadomo, jakie stanowisko zajmują Francja i Niemcy. Natomiast w życiu codziennym dominować będzie temat cen. To, że benzyna kosztuje dziś niemal dwa razy więcej niż jeszcze kilka miesięcy temu, w niektórych częściach kraju zacznie wymuszać zmiany w stylu życia. Kolejne miasta w kraju odwiedza Tusk. Myśli Pan, że ludzie słuchają tego, co ma do powiedzenia o obecnej sytuacji?Zawsze tego typu wyjazdy w polityce procentują - dlatego to dla Tuska lepsza sytuacja niż ta, gdyby nie jeździł, tylko skupiał się na tłitowaniu. Oddzielna sprawa, co on mówi na tych spotkaniach w Polsce. Bo na przykład to, co powiedział ostatnio w Wałbrzychu, raczej przekreślają szanse na wspólne listy opozycji, do formowania których nawołuje. Chodzi Panu o wypowiedź Tuska o tym, że aborcja w Polsce powinna być legalna do 12. tygodnia życia oraz że należy zalegalizować związki partnerski?Tak. Trudno mi uwierzyć, by z takimi postulatami udało mu się stworzyć wspólne listy z PSL. W 2011 r. Tusk się mógł PSL-em nie przejmować - bo zawsze mógł go wymienić na SLD lub Ruch Palikota - ale teraz sytuacja po jego stronie wygląda inaczej. Oddzielna sprawa, że w 2011 r. nikt nie wciągał tak wysoko na sztandary tematyki była wtedy postrzegana jako partia centro-prawicowa, miała silną kotwicę konserwatywną. Zresztą osoby o takiej wrażliwości to nadal istotna część elektoratu PO. Solidarne bądź liberalne nastawienie do gospodarki nie różnicuje ludzi tak bardzo i tak mocno. Natomiast konserwatywne podejście do kwestii obyczajowych ciągle ma przewagę wśród wyborców w Polsce. O aborcji do 12. tygodnia życia mówiła Platforma za czasów Borysa Budki. Gdy zastąpił go Tusk, ten temat zniknął. Powrócił dopiero teraz. Myśli Pan, że z jego strony to twarda deklaracja, czy raczej wypuszczanie balona próbnego, testowanie nastrojów społecznych? Być może Tusk w ten sposób chce przejąć wyborców Lewicy - ale to może się skończyć tym, że PiS po wyborach pozostanie u władzy. Bo nie sądzę, żeby ten pomysł dał możliwość PO podbierania wyborców PiS. Proszę zwrócić uwagę, że dziś sondażowe wyniki Platformy dopiero po zsumowaniu z Hołowni i Lewicy stają się porównywalne z rezultatem samej PO, gdy wygrywała ona wybory. A przecież nie zdobywała wtedy samodzielnej większości. To czemu Tusk wchodzi w tę światopoglądową niszę?Na pewno tego typu deklaracje działają mobilizująco na część elektoratu. Oni chcą głębokiej zmiany w tym obszarze i bardzo pragnęli usłyszeć tego typu zapowiedź. Oddzielna sprawa, że to jest forma rozgrywki w tej grupie wyborców, którzy w ogóle nie biorą pod uwagę głosowania na PiS. Natomiast o tym, kto wygrywa wybory, decydują wyborcy o bardziej centrowych poglądach. W tym miejscu widać główny problem Tuska. Na czym on polega?W najlepszych latach Platformy jej siłą było poparcie mężczyzn w średnim wieku ze średnim wykształceniem i średnimi dochodami, mieszkających w średniej wielkości miastach. Ale w opisie PO i Tuska ton nadają liberalne media. Dla tych mediów mężczyźni w średnim wieku ze średniej wielkości miast nadają się co najwyżej na szwarccharaktery. Dla nich najbardziej atrakcyjni są młodzi, wykształceni z największych miast. To doprowadziło do tego, że mężczyźni w średnim wieku ze średniej wielkości ośrodków zaczęli głosować na PiS. I to właśnie ta grupa sprawia, że ta partia utrzymuje się u władzy. Dlaczego PO - czy szerzej opozycja - nie formułuje żadnej oferty dla tych osób? PiS w 2015 r. wygrał wybory przejmując część wyborców Platformy. Czemu teraz opozycja nie próbuje ich odzyskać, tylko skupia się na przeciąganiu liny między sobą?Trochę próbuje tego Hołownia - tylko on swój przekaz kieruje raczej do dzieci tych mężczyzn w średnim wieku sprzed dekady. Bo dziś najszybciej rosnącą grupą społeczną o nieoczywistej specyfice są młodzi ludzie z wyższym wykształceniem z mniejszych gmin. Oni mają coraz więcej do powiedzenia w życiu publicznym. Dawniej w gminie wiejskiej wyższe wykształcenie miało zaledwie kilka osób: lekarz, nauczyciel, urzędnik, ksiądz. Teraz to już wygląda inaczej, dyplom uczelni posiadają też osoby bez społecznego wyróżnienia - nie tylko właściciele lokalnych biznesów, lecz merytorycznie pracownicy tych biznesów czy kierownicy niższego szczebla. Dziś 20 proc. mieszkańców wsi ma wyższe wykształcenie, a ponad połowa - da się tych osób wepchnąć w stereotyp mówiący, że to oni są solą tej ziemi broniącą ją przed złem przychodzącym z wielkich miast - retoryka, po którą sięga PiS, do nich nie trafia. Ale nie przekonują ich też pouczenia polityków z dużych ośrodków, chcących ich „cywilizować” i „oświecać” - bo oni wcale tego nie potrzebują, przecież media społecznościowe wszędzie są takie same. Generalnie różnice między małymi i dużymi ośrodkami są mniejsze niż się uważa - a już na pewne mniejsze niż w wyobrażeniach mieszkańców metropolii. Ale przecież utrzymuje się przekonanie o tym, że to dwa różne światy. Bańka medialna?Nie. O ile różnic jest coraz mniej, to cały czas utrzymuje się napięcie między tymi dwoma światami, wynikające z poczucia wyższości. Gdyby dziś odtworzyć rozmowę z „Wesela” między Czepcem i Dziennikarzem, to wyglądałaby ona zupełnie inaczej. U Wyspiańskiego Dziennikarz był przekonany o swojej wyższości, ale miał do tego podstawy: lepsze wykształcenie, wyższe zarobki i rozeznanie w świecie. Dziś te różnice są dużo mniejsze, a czasem zgoła żadne. Lecz dalej między nimi będzie utrzymywało się napięcie, obaj mieliby problemy z adekwatnym usytuowaniem się w społeczeństwie - czy ich równość jest oczywista, czy może da się ją podważyć lub trzeba uzasadniać. Najlepiej to widać po PSL-u. Ta partia radykalnie się zmienia, po jej posłach już w ogóle nie widać tego typowego dla nich kilka lat temu ludowego sznytu - a mimo to PSL cały czas ma problem, by przekonać do siebie mieszkańców większych ośrodków. Ale PSL mógłby próbować pozyskać dawnych wyborców PO ze średnich miast. Dlaczego mu się nie udaje? Dlaczego opozycja nawet nie składa im propozycji?Składa i ostatnio trochę poparcia tam zyskała. To jest jeszcze daleko od dominacji i efektu kuli śnieżnej. Nie jest to takie łatwe odzyskać jej tych wyborców. Najpierw trzeba zdobyć wiarygodność w ich oczach. Żeby to osiągnąć, trzeba między nimi być. Tylko że zrozumienie tych ludzi skutecznie blokuje warszawska bańka medialno-doradcza połączona z mediami społecznościowymi - bo ten światek ma swoje mylne wyobrażenia na temat mieszkańców mniejszych ośrodków. Czyli Tusk miał rację wyjeżdżając w tak - zobaczymy tylko, czy przełoży się to na praktykę. Bo krótki wyjazd jednego polityka to za mało, by zrozumieć te różnice. Podam przykład. Niedawno IBRiS zrobił sondaż, w którym pytał Polaków o to, czy opozycja powinna startować z jednej listy. Uderzające były różnice w odpowiedziach, gdy się na nie spojrzało przez pryzmat źródeł informacji. Wśród osób, które przede wszystkim czytały tygodniki, aż 70 proc. twierdziło, że opozycja powinna iść do wyborów razem. Natomiast dla 70 proc. z tych, którzy wiedzę czerpali głównie z mediów społecznościowych, nie powinno być jednej listy opozycji. Kolejne potwierdzenie tezy, mówiącej, że media społecznościowe mocno Trudno oczekiwać, by uczestnicy niekończących się łajno-burz w mediach społecznościowych, byli w stanie wyjść ze swoich baniek i działać na rzecz zmniejszenia istniejących napięć. „Łajno-burza” - ładne określenie. Dużo lepsze niż często używany jego odpowiednik z taki autorski pomysł. A reakcje wielu osób angażujących się w kolejne tego typu konflikty tylko potwierdzają prawdziwość powiedzenia: odprysk łajna w oku nie wyostrza wzroku. Nie tylko Tusk jeździ po Polsce, ruszył w trasę także Kaczyński. Co on tam usłyszy?Na pewno nie będą to tylko oklaski. Usłyszy też sporo żalów i ataków. Musi być na nie przygotowany. Teraz to Kaczyńskiego Polacy będą pytać: „Jak żyć panie premierze?”?Można się tego spodziewać. Pytanie, jakiej odpowiedzi Kaczyński będzie udzielać. Bo PiS przyzwyczaił się do dobrostanu, jaki się utrzymywał przez wiele lat ich rządów. Politycy tej partii są przekonani, że to oni zapewniają ludziom szczęście, są Świętymi Mikołajami rozdającymi prezenty. Przy inflacji grubo powyżej 10 proc. prezenty cieszą trochę PiS musi się w tej sytuacji ogarnąć i zająć się rozwiązywaniem realnych problemów. Pytanie tylko, czy politycy tej partii chcą się z tym zmierzyć. Proszę zwrócić uwagę, że ostatnia konwencja PiS miała miejsce w Markach. Gdy Kaczyński wyjechał w teren, to pierwsze spotkanie miał w Sochaczewie. Zobaczymy, czy trend się potwierdzi - ale wybór tych dwóch miast sugeruje, że PiS-owi nie za bardzo chce się wyjeżdżać daleko poza Warszawę. PiS umiał słuchać ludzi. Stracił tę umiejętność? Stał się typową partią władzy, która woli zwolnić naczelniczkę poczty zamiast wysłuchać jej uwag?Przekonamy się o tym w tym roku, który został do wyborów. Ale już teraz widać, że upojenie władzą po stronie partii rządzącej jest dziś dalej posunięte niż dawniej. Wiadomo, że władza zawsze upaja - nawet Platforma, która nie rządzi już siedem lat, nie do końca zdążyła wytrzeźwieć. Jak Pan ocenia stopień upojenia PiS-u? Są w stanie stanąć na nogi przed wyborami czy tak im szumi w głowie, że nawet nie zauważą ich terminu?Od dwóch lat, od nieszczęsnych wyborów kopertowych PiS zajmuje się głównie sobą. To trwa na tyle długo, że dziś trudno przewidzieć, czy zdołają odzyskać równowagę na czas. Jednak widać, że wojna zatrzymała procesy odśrodkowe w PiS-ie, obóz władzy znów się skonsolidował. Trwała zmiana czy efekt tylko na chwilę?Nie można wykluczyć, że zmiana jest trwała - choć w przeszłości mieliśmy już kilka takich niedotrzymanych zawieszeń broni. Trudno mi sobie wyobrazić, by nagle znikło napięcie między Ziobrą i Morawieckim. Choćby te wszystkie podchody wokół KPO i komentarze polityków Solidarnej Polski do tego planu jasno pokazują, że oni nie zamierzają zmieniać swojego zdania. Na to nakłada się to wszystko, co robi Jacek Kurski w TVP z jawnie agresywnym przekazywaniem wiadomości, choćby na słynnych paskach. PiS był już w podobnej sytuacji w poprzedniej kadencji - ale przed wyborami w 2019 r. jednak zdołał się pozbierać. Są w stanie powtórzyć ten scenariusz teraz?Wtedy jednak był na fali i niektórych tematów - np. aborcji - unikał jak ognia. Wiele jego przewag już nie wróci. W 2015 r. w mniejszych miejscowościach czy na wsiach można było zobaczyć na płotach jedynie plakaty kandydatów PiS. W 2019 r. już nie. Owszem, tych z PiS było dużo - ale obok uśmiechały się twarze konkurentów. Pod tym względem wyścig się wyrównał. Naturalne atuty PiS-u tracą swoją moc? Tej partii wystarczy odzyskać równowagę, czy potrzebuje głębszej zmiany, musi przynajmniej częściowo wymyślić się na nowo?Główny problem PiS-u związany jest z Jarosławem Kaczyńskim. Przykładowo - tajemnicą poliszynela jest, że on nie cierpi Andrzeja Dudy i robi wszystko, by mu to pokazać. Możliwe, że najbardziej go denerwuje fakt, że nie za bardzo może mu coś zrobić. Lecz generalnie prezydent mógłby być atutem PiS-u. Jednak w sprawie reformy sądownictwa jest traktowany jako ciało obce. Widać też, jak Kaczyński bardzo pilnuje, żeby Morawiecki za bardzo mu nie wyrósł i z tego powodu regularnie go przystrzyga i poniewiera. To wszystko sprawia, że właściwie cały obóz władzy zamienił się w teatr jednego widza. Wszyscy zachowują się tak, żeby przypodobać się Kaczyńskiemu, nikt i nic więcej się nie liczy. I ten mechanizm w dużej mierze ustawia polską politykę. Bardzo naturalny mechanizm - Kaczyński. Proponowane przez niego rozwiązania dają PiS-owi zwycięstwa od 2015 r., więc cała partia orientuje się przede wszystkim na że właściwie wszystkie jego decyzje w ostatnich dwóch latach były nietrafione. Piątka dla zwierząt, wybory kopertowe, zaostrzenie ustawy aborcyjnej, Polski Ład, wyrzucenie Gowina z rządu, co wiązało się z utratą większości - każda z tych spraw okazała się całkowitą porażką. Teraz stawia Pan tezę, że Kaczyński stracił polityczne wyczucie?Nigdy nie byłem przekonany o jego geniuszu - choć jest niewątpliwie wybitnym intrygantem. Kaczyński niejednokrotnie popełniał błędy, ale te wpadki nie okazywały się tak brzemienne w skutkach jak mogły być, bo efekty były łagodzone przez słabości konkurentów. Na pewno ustawił PiS na scenie na bardzo wygodnym miejscu - osoby o prawicowo-solidarnej identyfikacji są najliczniejszą grupą wśród wyborców. Ogólnokrajowej opozycji ciągle nie wychodzi takie zorganizowanie się, by skutecznie przeciwstawić się PiS-owi. Choć przecież większość burmistrzów miast powiatowych bez większego problemu poradziła sobie z nominatami Kaczyńskiego. To ich powinni posłuchać liderzy opozycji, nie zaś wielkomiejskich mądrali.
Gdzie ma szukać prawdziwego Paryża człowiek przyjeżdżający z głową pełną opowieści o tamtejszej kulturze? Ja próbowałem na ulicy Simon-Crubellier. Nie słyszeliście?
Prawo i pieniądze z Brukseli i Strasburga, bezpieczeństwo i obrona z NATO i Waszyngtonu. Czy Polska jest wciąż podmiotem, czy może już przedmiotem polityki międzynarodowej? Trudne czasy wymagają trudnych decyzji i kompromisów, ale dobrze żeby były one zgodne z naszą racją stanu. Bruksela, Waszyngton, Madryt - a nie Warszawa - to dziś miasta gdzie zapadają najważniejsze decyzje dotyczące naszej przyszłości. Czy mamy na to swój plan? Czy jasno deklarujemy cele i stawiamy granice? W jakim jesteśmy położeniu? Wreszcie, czy oddajemy część suwerenności? - W przypadku ewentualnego przesunięcia centrum decyzyjnego z Polski w kierunku Unii Europejskiej i NATO to powiedziałbym, że decyzje podejmuje się zbiorowo - mówi politolog prof. Jarosław Flis. - Mamy Unię, która coraz więcej bierze na siebie. Niekoniecznie są to rzeczy będące wprost w interesie Rzeczpospolitej - zaznacza z kolei prezes Instytutu Jagiellońskiego Marcin Roszkowski. Czy Polska jest podmiotem czy przedmiotem globalnej gry interesów i polityki międzynarodowej? Oczywiście w tym pytaniu pojawia się uproszczenie, jest to nieco spłycone spojrzenie na świat - niemniej nikt nie może zaprzeczyć, że w obliczu wojny u naszych granic i światowego kryzysu, inflacji, lokalnych i globalnych zaburzeń w łańcuchach dostaw, to właśnie teraz wykuwa się nowy układ polityki globalnej, który przez kilka kolejnych lat (a może dekad) utrwali pozycję poszczególnych państw. Dlatego warto mądrze, i w Warszawie, podejmować skuteczne, przemyślane, długofalowe decyzje. Waszyngton i Bruksela to strategiczni gwaranci naszego bezpieczeństwa i spokojnego rozwoju gospodarczego, ale wybicie się na samodzielność może tylko poprawić nasze notowania. To, że z pojęciem suwerenności wobec wszystkich skomplikowanych warunków zewnętrznych mamy kłopot, pokazał mimochodem w piątek w Płocku prezes PiS Jarosław Kaczyński. Stwierdził on, że "z punktu widzenia traktatów nie mamy żadnych obowiązków, żeby słuchać UE w sprawie wymiaru sprawiedliwości". Odpowiedział w ten sposób na pytanie opasłą listę tzw. kamieni milowych, czyli warunków których spełnienie wpłynie na wypłatę unijnych miliardów euro w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Gdybyśmy byli podmiotem w polityce prowadzonej przez Komisję i Parlament Europejski z pewnością takie słowa byłyby zbędne. Negocjacje w sprawie sądownictwa i KPO zakończyłyby się w zaciszu gabinetów i nikt nie musiałby machać szabelką. Czy Unia Europejska zagarnia suwerenność Polski? Mamy trudną sytuację makroekonomiczną - wyszliśmy z pandemii koronawirusa z inflacją, a na to nałożyła się wojna u naszych granic. I to wojna z nie byle z jakim państwem, tylko takim, które eksportuje surowce energetyczne. Bruksela to centralne miejsce podejmowania unijnych decyzji we wszystkich tych sprawach - warto pamiętać, że niemal 80 procent przepisów obowiązujących w naszym kraju wynika z przyjmowania norm prawnych Parlamentu Europejskiego. Jesteśmy częścią tego porządku prawnego i obok przepisów krajowych mamy obowiązek stosować także europejskie. Działa to, mówiąc wprost automatycznie, nieco inaczej jest z dyrektywami przyjmowanymi przez Komisję Europejską. Jest to bowiem zobowiązanie państw członkowskich do realizacji założonego celu. Tak zwana implementacja jest rozłożona w czasie i uzależniona od lokalnych rozwiązań. Jak jednak mówi prezes Instytutu Jagiellońskiego Marcin Roszkowski, jeśli odnosimy się do tych elementów, które ustalane są w ramach Unii Europejskiej, to jednak jest jasne, iż to na co głosowaliśmy wchodząc do Unii Europejskiej to nie jest ta Unia, którą mamy teraz. - Mamy Unię, która coraz więcej bierze na siebie, czy próbuje brać na siebie, wpływa na ujednolicenie rynku i ujednolicenie polityki. Niekoniecznie są to rzeczy będące wprost w interesie Rzeczpospolitej - zaznacza nasz rozmówca. Na myśl przychodzi tu np. działanie Brukseli, jako podmiotu prawa międzynarodowego, który nakazuje nam natychmiastowe wstrzymanie produkcji energii elektrycznej z węgla brunatnego w Turowie - a następnie okazuje się, że ten typ spalania surowca uzyskuje akceptację w innych państwach, bo mamy do czynienia z kryzysem. Coś tu na pewno jest nie tak. - W przypadku ewentualnego przesunięcia centrum decyzyjnego z Polski w kierunku Unii Europejskiej i NATO to powiedziałbym, że w obliczu zaistniałej sytuacji decyzje podejmuje się zbiorowo - mówi z kolei politolog prof. Jarosław Flis. W energetyce widać zresztą już dziś większą elastyczność - także za sprawą lobbingu polskich polityków i aktywności naszych dyplomatów. Nord Stream został zatrzymany, energetyka węglowa nie jest już absolutnie wykluczana. Parlament Europejski zdecydował zaś, że inwestycje w energetykę gazową i jądrową będą uznawane za zrównoważone klimatycznie - co uważa się za triumf rozsądku (środowiska ekologiczne są bardzo zawiedzione). Napięcia wokół polskiej polityki międzynarodowej i relacji z UE są i będą jednak zauważalne. W przyszłym roku mamy wybory, nie da się od tego abstrahować. Z drugiej strony - jak mówi Jarosław Flis - refleksja mogłaby nadejść, ponieważ ma to przełożenie na pozycję Polski w negocjacjach z najmożniejszymi tego świata. - Najbardziej dramatyczny czas dla wyciszenia się w polityce minął, w tym momencie w Polsce przeważyły już emocje po jednej i po drugiej stronie. Po tylu latach emocjonalnego sporu w polskiej polityce, który trwa od 2005 roku, to dobrze byłoby gdyby taki wstrząs, jaki się dokonał w ostatnich miesiącach, wpłynął na postawy i zachowania polityków. Nikt w sprawie współdziałania nie wykazał się jednak miłością, obóz władzy wszystko robi tak żeby zadeklarować, że chce, ale w takiej formie, żeby opozycja jednak nie zareagowała na to - mówi profesor. Czy jesteśmy przedmiotem czy podmiotem w relacjach z USA i NATO? Sprzeczki na linii Warszawa - Bruksela, podszyte sporem rząd - opozycja, to jednak dziś sprawa nieco mniejszej wagi, wobec tego po jak cienkim lodzie i jak szybko stąpać musimy w sprawie wojny na Ukrainie. Dynamika zdarzeń nabrała tu ogromnego tempa. Kryzys energetyczny narasta, niemal co chwilę mamy deklaracje, spotkania, odprawy wojskowe, decyzje o zakupie sprzętu wojskowego. Najwięcej dzieje się jednak w sferze politycznej. Nasze położenie geograficzne oraz nie do końca szczęśliwe określenie państwa frontowego sprawiają, że staliśmy się mimowolnym uczestnikiem globalnej gry interesów - w której chcemy być podmiotem, a nie przedmiotem. Czytaj także: Stoltenberg: szczyt NATO w Madrycie ma historyczne znaczenie Dla przykładu podczas obrad delegacji państw członkowskich Sojuszu Północnoatlantyckiego w Madrycie padało wiele słów ważnych, patetycznych, wojowniczych i terapeutycznie mających działać uspokajająco. Dla Polski najważniejsza jest jednak deklaracja złożona przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Joe Bidena o tym, że w Polsce powstanie stała kwatera główna V Korpusu armii USA. Podlegać jej będą amerykańskie siły lądowe w Europie. Powstanie także ośrodek odpowiadający za planowanie operacyjne oraz współdziałanie z wojskami innych państw sojuszniczych. Do tej pory kwatera w Poznaniu wykonywała takie same zadania tylko określana była jako tymczasowa. Ta zmiana nastawienia pokazuje, że okres rozpoznania intencji wojsk rosyjskich skończył się i nastała epoka przygotowania do skutecznego odparcia ewentualnej agresji na jednego z sojuszników. Należy się tylko z tego cieszyć, można jednak odnieść wrażenie, że strona polska nie miała zbyt dużego wpływu na tę decyzję. W Waszyngtonie sprawa została przygotowana i nikt nawet nie pokusił się choćby o symboliczny gest, aby tak ważne strategicznie działanie zostało wspólnie zaprezentowane światu przez amerykańskiego i polskiego prezydenta. Nikt nie chce też ujawnić ilu żołnierzy amerykańskich obecnie przebywa na terytorium Polski. Na początku lutego tego roku, jeszcze przed inwazją w Ukrainie oficjalnie było 4,5 tysiąca żołnierzy. Potem pojawili się kolejni, przerzucani mostem powietrznym z Fort Bragg do Rzeszowa, kolejne oddziały przejechały z baz w Niemczech i według ostrożnych szacunków stacjonuje u nas w kilku jednostkach około 15-20 tysięcy żołnierzy i oficerów. To dużo - zresztą na podstawie dwustronnej umowy międzyrządowej podpisanej w 2020 roku strona polska miała docelowo przygotować infrastrukturę pozwalającą na przyjęcie łącznie 20 tysięcy Amerykanów. Wojna w Ukrainie sprawiła, że przyjechali do nas także Kanadyjczycy, Brytyjczycy są także Duńczycy, Niemcy, Czesi i kilka innych nacji. Warto pamiętać, że zgodnie z podpisanymi porozumieniami strona polska nie ma praktycznie żadnej jurysdykcji nad tymi kontyngentami. Nawet wobec tych osób nie stosują się wszystkie przepisy prawa obowiązujące w Polsce. Np. amerykańscy żołnierze są zwolnieni z płacenia grzywien, kar i innych opłat nakładanych przez sądy w związku z czynami popełnionymi podczas wykonywania obowiązków służbowych. Czytaj także: Amerykanie rozbudowują magazyny amunicji w Polsce Oczywiście spontaniczność zachowań i chęć niesienia pomocy wojskowej jest szczególnie ważna, tylko niestety nie udało się w Polsce przeprowadzić rozwiązań legislacyjnych, które nowe normy czasu wojny spróbowałyby skodyfikować. Także w przypadku NATO można odnieść czasami wrażenie, że decyzje całego Sojuszu prezentowane są przez sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga przy okazji kolejnych konferencji prasowych, a strona polska dowiaduje się o nich niemal za pięć dwunasta. Jako przykład niech posłuży deklaracja polskich władz o podjęciu się roli rzecznika interesów Finlandii i Szwecji w ich negocjacjach z Turcją. Prezydent Andrzej Duda wiele razy okazywał sympatię wobec prezydenta Turcji Tayyipa Recepa Erdogana, odwiedzał Ankarę. Czyli niby grunt do naszej inicjatywy był, tylko nikt tego od nas nie oczekiwał. Z drugiej strony Polska ma też atuty i swoje sukcesy. Jesteśmy poważnym klientem na rynku zbrojeń. Nasze zakupy uzbrojenia bardzo przyspieszyły (chociaż nawet nie mówi o symbolicznym offsecie). Kupujemy z wolnej ręki czołgi Abrams za 20 miliardów złotych, 32 samoloty F-35 wraz z pakietem szkoleniowym i logistycznym to kolejnych 20 miliardów złotych. W ramach Planu Modernizacji Technicznej na lata 2021-2035 wydatki zbrojeniowe przekroczą 524 miliardy złotych. Tak zakładano jeszcze kilka miesięcy temu - teraz już wiadomo, że pula wydatków wzrośnie o kolejnych 50-60 miliardów złotych. Relacje Zełeński - Duda są nadzwyczajne, polski prezydent wystąpił w ukraińskim parlamencie. Położenie Polski także procentuje. Jesteśmy liderem i centrum militarnej i humanitarnej pomocy Ukrainie, wielu liczących się przedstawicieli elity politycznej odwiedza Kijów i prezydenta Wołodymyra Zełenskiego przez Polskę. Że przypomnimy prezydenta Macrona, kanclerza Scholza, premiera Draghiego i prezydenta Rumunii Iohannisa, wszyscy czterej przywódcy przylecieli do Rzeszowa, skąd udali się pociągiem do stolicy Ukrainy. - Ważne jest zaangażowanie naszych amerykańskich przyjaciół i sojuszników, którzy bardzo mocno zmienili swoją strategię, czyli mówiąc w cudzysłowie wzięli się do roboty. Jednak pierwsze miesiące kadencji prezydenta Joe Bidena były koszmarne. Przypomnijmy to były decyzje o wycofaniu się z Afganistanu. Stany Zjednoczone pozwoliły żeby dżungla odrastała, nastąpiła rezygnacja z obecności w pewnych regionach. To pozwoliło żeby Niemcy z Rosjanami robili biznes w oparciu o tanie surowce rosyjskie dla niemieckiego przemysłu - komentuje prezes Instytutu Jagiellońskiego. Jak dodaje jesteśmy teraz w ważnym miejscu i ważnym czasie, bo przez naszą gospodarkę przechodzi ponad 4 miliony uchodźców z Ukrainy, dużą część przyjęliśmy u nas. - Mamy dobrych ludzi na dobrych miejscach, prezydent dobrze się spełnia w rolach międzynarodowych, premier ma trudniejszą rolę, bo ma na głowie Unię Europejską i relacje z sąsiadami, które są obecnie na znakomitym poziomie - uważa Marcin Roszkowski. - Polska to jeden z przysłowiowych udziałowców wielkiego przedsięwzięcia w sprawie Ukrainy. Wiadomo, że pewne rzeczy możemy próbować zrobić sami, ale jednak głęboki sens jest w tym, żeby to robić wspólnie. Przy okazji stare emocje i stare podziały nie znikają tak od razu, ale to jest naturalna kolej rzeczy. Przecież to wymaga koordynacji także w dłuższej perspektywie. Minął pierwszy strach gdy Rosjanie szli na Kijów, teraz jest ważna długoterminowa strategia. Wiadomo, że różne państwa mają w tej sprawie różne optyki. Naturalne jest, że skoro dzieją się wielkie rzeczy, nikt nie nie jest w stanie samodzielnie sobie z tym poradzić - podsumowuje prof. Jarosław Flis.Translations in context of "której nikt nie odwiedza" in Polish-English from Reverso Context: Mieszka z matką, podszywa się pod gwiazdę, pisze przewodnik po wyspie, której nikt nie odwiedza.Bartosz Kapica wraz z żoną Ghazal prowadzą polsko-irańską markę turystyczną "Dwie Gazele z Iranu". Para mieszka w Iranie - W kwestii bezpieczeństwa nic się nie zmieniło. Wydarzenia, które doprowadziły do tej rozmowy, rozgrywają się poza granicami Iranu - tłumaczy Polak W rozmowie z Onet Podróże wyjaśnia gorące nastroje Irańczyków, ich reakcje na śmierć gen. Kasema Sulejmaniego oraz prognozy na najbliższą przyszłość Karolina Walczowska: Jeszcze niedawno w wywiadzie z Aleksandrą Wiśniewską na łamach naszego serwisu tłumaczył pan, że jednym z największym stereotypów dotyczącym Iranu jest kwestia bezpieczeństwa. Co się zmieniło od tamtej pory? Bartosz Kapica: Szczęśliwie, w kwestii bezpieczeństwa nic się nie zmieniło. Wydarzenia, które doprowadziły do tej rozmowy, rozegrały się poza granicami Iranu. To co widzimy na zdjęciach, to demonstracje poparcia dla rządowego stanowiska w sprawie zabójstwa gen. Sulejmaniego oraz jego uroczystości pogrzebowe. Iran jest od dziesięcioleci najstabilniejszym państwem regionu, w którym o zagrożeniu atakami terrorystycznymi czy wojnie nikt nie myśli. Irańczycy nie wyobrażają sobie, by ktoś miał napaść ich suwerenny kraj - jeden z ostatnich na świecie, gdzie Amerykanie nie mają swoich wpływów. Wydarzenia sprzed kilku dni z Iraku, czyli zabójstwo generała Sulejmaniego, jest niechlubnym dowodem na to, jak łatwo Amerykanom uchodzi to, co w odwróconej roli nazwano by terroryzmem. Zdjęcie muralu byłej ambasady USA w Iranie. Od 40 lat w Iranie nie ma amerykańskiej placówki Kim tak naprawdę był generał Kasem Sulejmani dla Irańczyków? Co oznacza dla nich jego śmierć? Kassem Sulejmani był dowódcą elitarnych irańskich oddziałów al Quds, mających na celu szerzyć irańskie wpływy podczas działań prowadzonych poza granicami kraju. Co za tym idzie, budować naturalną przeciwwagę dla amerykańskiego ekspansjonizmu. W dużym uproszczeniu są to oddziały podobne do CIA. Wśród zwykłych Irańczyków Sulejmani był dobrze znany tylko osobom polityką się interesującym. Znakomitej większości społeczeństwa wiedza o tym, czym dokładnie zajmował się poza granicami kraju, była obca. Dopiero zabójstwo zlecone przez Trumpa wyniosło go na piedestał. I tak jak za życia Sulejmani cieszył się poparciem dosyć wąskiej grupy obywateli, sławiącej go za efektywne działania popularyzujące irańską ideologię państwową w krajach ościennych. Tak dzisiaj, spora część Irańczyków obudziła się z letargu nieświadomości, hołubiąc go za rozmontowanie Państwa Islamskiego. Emocje, które temu towarzyszą, są bardzo gorące. Faktem jednak jest, że jego zniszczenie bez Sulejmaniego nie byłoby takie proste, o ile w ogóle możliwe. I dzisiaj duża część Iranu patrzy na to zabójstwo przez ten pryzmat. Trump zleca zabicie człowieka, który w dużej mierze przyczynił się do likwidacji Państwa Islamskiego. Kolejnej organizacji terrorystycznej, która powstała za sprawą, o ironio, nikogo innego jak Amerykanów. To aż kłuje w oczy. Przytoczę słowa dyrektora Agencji Bezpieczeństwa Narodowego USA Williama Odoma z czasów Reagana, które oddają tę sytuację najlepiej: "Ponad wszelką wątpliwość USA od dawna używają terroryzmu. W 1978-79 Senat próbował uchwalić ustawę przeciwko międzynarodowemu terroryzmowi - w każdej zaproponowanej wersji rozpatrywanej przez prawników, USA ją pogwałcały". Jak się z tym czują Irańczycy? Irańczycy czują rozgoryczenie i smutek całą sytuacją. Nawet ci, którzy nigdy nie wspierali działań rządu, dzisiaj stoją razem, ponieważ jedna z ważniejszych postaci irańskiej sceny politycznej, została zamordowana podczas oficjalnej wizyty w Iraku. Inną sprawą jest, że Irańczycy zapominają o tym, co Sulejmani ma na sumieniu, ale na ten rachunek przyjdzie czas, kiedy emocje opadną. Mówi się, że córka generała domaga się zemsty. Zwykli Irańczycy też jej chcą? Napaść przez Irak w 1980 i wsparcie ze strony USA dla Saddama Husajna, sankcje, propaganda antyirańska, medialna dezinformacja, naruszenia granic suwerennego państwa, prowokacje, zerwanie umowy atomowej... Przykłady można mnożyć. Pomimo tego, że w mediach słyszymy o "krwawej zemście", której domagają się Irańczycy, większość społeczeństwa jest bardzo daleka od takich myśli. W materiałach prasowych widzimy tłumy ludzi uczestniczące w uroczystościach pogrzebowych generała. Nikt nie jest w stanie oszacować, jak wiele osób wyszło na ulice. Mówi się o kilku milionach osób, uważam, że jest to mocno zawyżona liczba. Iran to ogromny kraj, który zamieszkują 83 miliony ludzi. Z łatwością możemy wskazać, że wszyscy żegnający generała nie stanowią więcej jak 2-5 proc. społeczeństwa. Ilu z nich chce zemsty? Na tle całego kraju niewielu. Chwytliwe hasła łatwo przedostają się do eteru. Większość Irańczyków pozostaje w domach, marząc o życiu w takim kraju jak Polska, Niemcy czy Wielka Brytania. Państwie, które nie jest nękane za to, że leży na czwartych największych złożach ropy naftowej na świecie i nie boryka się z sankcjami oraz szaloną inflacją. Na linii Iran-USA nie od dziś jest gorąco, ale trudno porównywać zabójstwo generała do incydentu z tankowcami. Zwłaszcza że Pentagon przyznał, że decyzję o ataku osobiście podjął prezydent USA Donald Trump i nie powiadomił o niej Kongresu. Irańczycy wyszli na ulice? Proszę zwrócić uwagę jak łatwo poddajemy się manipulacji faktami. Bo zasłyszana tak wiele razy informacja nie może być błędna, prawda? Fakty są takie, że nie ma twardych dowodów na to, że Iran stał za atakami na tankowce. Szybko zapomnieliśmy (o ile w ogóle usłyszeliśmy), że chwilę później zaatakowano irański tankowiec u wybrzeży Arabii Saudyjskiej. Mało tego, Amerykanie widać dalej nie rozumieją, że w miejsce ściętej głowy wyrastają kolejne. Każdy wysoko postawiony polityk czy generał ma swoich zastępców i sztab zaufanych ludzi, którzy w przypadku sytuacji takiej jak ta, zajmą jego miejsce. I tak jak wspomniałem wcześniej, większość Irańczyków woli się nie angażować. Przeczekać i za kilka tygodni wrócić do ustalonego trybu funkcjonowania - oczekiwania na wybory w USA z nadzieją, że Amerykanie wybiorą lepszego prezydenta. Tajemnicą poliszynela jest, że zabicie Kassema Sulejmaniego miało zjednać Trumpowi wyborców w Stanach. Ważną kwestią jest także to, jak na tę politykę reagują Irakijczycy, ponieważ Sulejmani był tylko jedną z ofiar ataku. Wśród nich byli iraccy oficjele. I dziś powinniśmy również patrzeć na to, co dzieje się u zachodniego sąsiada Iranu, ponieważ Irakijczycy planują usunięcie amerykańskiego kontyngentu z kraju. Jest to coś, co będzie miało ogromny wpływ na przyszłe wydarzenia na Bliskim Wschodzie. Irańczycy boją się wojny? Wiedzą o tym irańscy politycy, wiedzą także i politycy amerykańscy. Dlatego taka opcja nie jest przez żadną ze stron rozpatrywana i iraniści są w tej kwestii zgodni. Niezależnie od pohukiwań na Tweeterze. Obecnie, największym zagrożeniem dla światowego pokoju jest Trump. I tak szybko, jak zmieni się władza w USA, tak szybko odzyskamy jako taką stabilizację. O czym się teraz mówi przy kolacji? Należy wiedzieć, że Irańczycy przez pierwsze dziewięć lat istnienia jako republika (od 1979 r.), przeżyli wojnę sponsorowaną przez Zachód, który dozbrajał i pomagał Saddamowi Husajnowi. Zostali napadnięci, zdradzeni, rozlewali krew w bezsensownej wojnie, której sami nie wywołali. Chciał jej Irak i później Amerykanie, Francja, Brytyjczycy... bo tym zależało na kontroli tak zasobnych terenów roponośnych w prowincji Khuzestan należącej do Iranu lub zwrocie długów/inwestycji za dozbrojenie Saddama. Irańczycy są w wielkim szoku po tym, co Amerykanie zrobili. Sami do końca nie wiedzą, co o tym myśleć. Uczucia złości, rozgoryczenia i smutku, poczucia kolejnej zdrady to te, które dominują obecnie. Na to, jakie nastroje wyklarują się w długim terminie, trzeba będzie poczekać do czasu, kiedy emocje opadną. Sugerują jakieś rozwiązania, radzą? Irańczycy nic nie radzą, bo jak to zwykle bywa - zwykli ludzie pozostają poza możliwościami wpływów na brutalną politykę. Nie chcą jednak po raz kolejny znaleźć się w zasięgu wpływów tych, dla których zyski z ropy i dominacja nad światem są głównymi celami działania. Wśród nagłówków krzyczących o wojnie, zemście, niszczeniu i zabijaniu będę głosem większości Irańczyków, którzy proszą Zachód, aby nie udawał, że wszystko jest w porządku i nie odwracał wzroku od tego, co Amerykanie czynią zwykłym ludziom: mającym żony czy mężów, dzieci i pracę, plany na przyszłość oraz po prostu chcą żyć w pokoju. Co oznaczają wywieszone na meczetach czerwone flagi? W irańskiej kulturze flagi są bardzo istotnym elementem towarzyszącym przeróżnym wydarzeniom. Większość z nich swoje początki bierze w religii. Czerwony kolor oznacza niesprawiedliwie rozlaną krew, męczeńską śmierć. Jest bezpośrednim odwołaniem do zabicia trzeciego imama szyitów – Imama Husejna. W 2019 roku Iran święcił turystyczny triumf. Do kraju miało przyjechać blisko 8 milionów gości zagranicznych. Czy to koniec turystyki? Tak długo, jak turyści nie będą bali się przyjeżdżać do Iranu, tak długo turystyka będzie się rozwijać. Irański rząd zdaje sobie sprawę, jak ogromną siłę ma "odczarowująca demony" turystyka. Czyli jak bardzo jest w stanie zmienić odbiór kraju, zrozumienie dla panujących obyczajów wśród odwiedzających. Osoba wracająca z podróży opowiada historie o pięknym i bezpiecznym kraju, z przyjaznymi mieszkańcami podchodzącymi i oferującymi pomoc, pytającymi, jak ci się podoba, zapraszającymi na herbatę i do swoich domów, o jego niesamowitych zabytkach, kulturze i wspaniałej przyrodzie. To idzie w eter i ta wieść się roznosi coraz szybciej i z o wiele większą siłą przebicia, niż sponsorowana propaganda mająca zdyskredytować Iran w opinii publicznej. Dlatego irański rząd nie może sobie pozwolić, by stracić to, do czego przez lata przekonywał świat. Krzyczenie przez Tweetera jednej czy drugiej strony, to nic innego, jak słowne przepychanki, które niewiele wnoszą do faktycznej polityki. Foto: Bartosz Kapica / Bartosz Kapica z żoną Ghazal Czy na miejscu obecnie są turyści? Główny sezon turystyczny już się zakończył, więc przyjezdnych jest zdecydowanie mniej, niż na wiosnę czy jesień, które są najlepszymi okresami, by odwiedzić Iran. Jednak, mimo że zapanowała już zima, turyści dalej przyjeżdżają. We wszystkich zabytkach i na starych miastach spotyka się obcokrajowców. Życie toczy się swoim starym rytmem. Których miejsc jednak lepiej się wystrzegać? Znając Irańczyków, moglibyście spodziewać się raczej czegoś miłego z ich strony niż agresji. Jednak tak jak w każdym miejscu na świecie, tam gdzie odbywają się demonstracje, lepiej się nie pojawiać. Proponujemy unikać miast na trasie przejazdu karawany z ciałem zabitego generała Sulejmaniego oraz wszystkich miejsc, w których toczą się demonstracje. Istnieją rządowe zalecenia w razie ataku? Nie ma takowych, ponieważ nikt nie myśli o ataku. Irańscy politycy są utalentowanymi strategami i nie doprowadzą do sytuacji, w której Iran mógłby znaleźć się w stanie wojny z USA. Poniżej ujęcia piękna Iranu, których autorem jest rozmówca.
WideoPowrót do listy wtorek, 29 września Dlaczego nikt nie odwiedza restauracji "Villa Toscania"?Dlaczego nikt nie odwiedza restauracji "Villa Toscania"?WideoOpisOdcinkiOpis Tym razem Magda Gessler odwiedzi restaurację Villa Toscania w Pszczewie. Jesteście ciekawi, co tam zastanie? Zobaczcie materiał wideo i sprawdźcie gdzie tkwi problem. Tym razem Magda Gessler odwiedzi restaurację Villa Toscania w Pszczewie. Jesteście ciekawi, co tam zastanie? Zobaczcie materiał wideo i sprawdźcie gdzie tkwi Odcinek 13, Sezon 24, Opole Opole to jedno z najstarszych miast w Polsce i historyczna stolica Górnego Śląska. Mieszka w nim ponad sto tysięcy obywateli i właśnie ich karmić próbują Kasia i Daniel. Ich Caverna Cafe leży może z dala od centrum, lecz za to przy bardzo ruchliwym skrzyżowaniu. Małżonkowie siedemnaście lat mieszkali w Wielkiej Brytanii i dlatego brytyjskie smaki zaproponowali swoim gościom. Niestety bez powodzenia. Mieszkańcy Opola nie docenili wyspiarskiego jedzenia i omijają lokal szerokim łukiem. A zadłużenie właścicieli rośnie z miesiąca na miesiąc. To z kolei powoduje, że między małżonkami coraz bardziej iskrzy, a czasami nawet grzmi. Jest już tak źle, że gdyby nie pomoc finansowa taty Kasi, restaurację trzeba by było zamknąć. By do tego nie dopuścić, opolscy restauratorzy postanowili sięgnąć po ostatnie koło ratunkowe i zgłosili się do Kuchennych Rewolucji. Czy Magda Gessler i to miejsce ocali przed upadkiem? Odcinek 12, Sezon 24, Wrocław Liczący ponad 600 tysięcy mieszkańców Wrocław, turystów i miłośników historii przyciąga głównie ścisłym centrum. W pewnym oddaleniu od historycznego rynku Beata realizuje swój American Dream, prowadząc lokal o takiej właśnie nazwie. Amerykańska restauracja od dziewięciu lat serwuje gościom steki, burgery i naleśniki, ale w ostatnim czasie klientów znacząco ubyło. Od pandemii obroty spadły dramatycznie, a właścicielka postanowiła ratować się przed upadkiem, zaciągając kredyt. Niestety pożyczone z banku pieniądze szybko topnieją, bo właścicielka nadal co miesiąc dokłada do interesu. Coraz bardziej zestresowanej mamie pomagają dzieci, dwudziestoletnia Paulina i osiemnastoletni Szymon. Choć w rodzinie siła, to nie przekłada się ona na sukces. Wierząc w cudowne moce Magdy Gessler, pani Beata zaprosiła do siebie „Kuchenne rewolucje”. A że znana restauratorka lubi pomagać w realizacji nie tylko amerykańskich marzeń, i tym razem zdecydowała się pomóc. Komentarze (2)pokaż wszystkie komentarzeukryj najgorzej ocenianepokaż wszystkie komentarzePomoc | Zasady forumPublikowane komentarze sa prywatnymi opiniami użytkowników portalu. TVN nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii..